Torres dostał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę za rzekome uderzenie łokciem Jana Vertonghena, tymczasem powtórki pokazały, że rywal udawał, a sędzia dał się nabrać. Jednak napastnik Chelsea musi liczyć się z konsekwencjami za to, że wcześniej złapał Vertonghena za twarz i podrapał, co umknęło uwadze arbitra. Brytyjska prasa przekonuje, że piłkarskie władze przyjrzą się incydentowi i jeśli uznają, że zachowanie Torresa było brutalne, to czeka go zawieszenie na cztery mecze. Swojego piłkarza broni menedżer Chelsea Jose Mourinho. Portugalczyk zrzucił winę na Vertonghena. "Arbiter nie jest winny, tylko piłkarz (Vertonghen - przyp. red). Udawał, że Fernando mocno uderzył go, a sędzia mu zaufał" - twierdził po meczu, komentując sytuację, po której arbiter odesłał Torresa do szatni. "Gdybym był szefem komisji dyscyplinarnej, ukarałbym obrońcę Tottenhamu zawieszeniem na jedno spotkanie, a Fernando zostawiłbym bez kary" - powiedział Mourinho.