Z powodów finansowych dotychczas Japończycy korzystali zawsze z używanych bobów wyprodukowanych za granicą. Te jednak były za duże dla drobnych reprezentantów Kraju Kwitnącej Wiśni. Dodatkowo problemem było ich naprawianie. - W Japonii nieraz nie mieliśmy potrzebnych do nich elementów. W związku z tym raz np. zawodnicy startowali w sprzęcie oklejonym taśmą samoprzylepną - wspominał urzędnik Satoshi Kosugi, który w 2011 roku, wraz z grupą biznesmenów z Tokio, postanowił zbudować odpowiednie dla jego rodaków boby. Wiele krajów współpracuje przy tym ze znanymi markami, np. włoska federacja z Ferrari, a niemiecka z BWM. Azjatyccy właściciele fabryk postanowili wykorzystać zaś doświadczenie związane z budową części rakiet i bolidów Formuły 1. W przedsięwzięcie zaangażowało się 30 firm. Jak zaznaczył Kosugi, niełatwym zadaniem było zrealizowanie wszystkich wymagań międzynarodowej federacji, które zawarte były w 100-stronicowej książce. Test przeprowadzony w ubiegłym miesiącu wykazał, że pojazd Japończyków wymaga poprawek w 27 miejscach, a poza tym nie jest jeszcze wystarczająco szybki. Wówczas przedstawiciele tamtejszej federacji uznali, że na naprawy i kolejne próby nie ma już czasu i w Soczi zawodnicy wystartują w używanym wcześniej już bobie, wyprodukowanym na Łotwie, a ich własny ma być udoskonalany z myślą o kolejnych igrzyskach w Pyeongchang.