30-letni biegacz Wilson Kiprotich był wielkim bohaterem biegu. Gdy na 28. kilometrze spostrzegł, że tempo uciekającej grupy spada, postanowił zaatakować i samotnie biec do mety, by poprawić rekord świata, jaki w 2011 roku na tej samej trasie ustanowił jego rodak Patrick Makau. Wilson dopiął swego - ustanowił nowy rekord świata wynikiem 2:03:23, bijąc tym samym o 15 sekund rezultat Makau. Przeciętnie każdy kilometr Kiprotich pokonywał w dwie minuty 55 sekund. Jeśli ktoś trenuje bieganie i jest w tym dobry, niech spróbuje takim tempem pokonać choć jeden kilometr, to zobaczy jak ostre jest to tempo! Wielu kamerzystów i kilkudziesięciu fotoreporterów czekało, by uwiecznić ten moment, gdy Kenijczyk przerywa wstęgę na finiszu najszybszego biegu maratońskiego na świecie. Nic z tego! Kilkanaście metrów przed końcem biegu na trasę wtargnął złośliwiec z kobiecym numerem startowym i z szyderczym uśmiechem przekroczył linię mety, zasłaniając swym ciałem Kiproticha! - Nie wiedziałem, co się dzieje. Myślałem, że to pomysł organizatorów - nie krył zdziwienia Wilson. Okazało się, że specjalista od kiepskich żartów to 35-letni Daniele zamieszkały w Wolfsburgu. Rekordowy bieg zakłócił nie przez przypadek, tylko dla pieniędzy - na koszulce reklamował jeden z serwisów erotycznych. Na trasę maratonu dostał się z kobiecym numerem startowym "F7527 Britta S.". Daniele został zatrzymany i przekazany w ręce policji. Grozi mu grzywna w wysokości 6 tys. euro i zakaz wejścia na niemieckie stadiony w ciągu najbliższych trzech lat. Wilson Kiprotich za pobicie rekordu świata otrzymał 90 tys. euro. Wilson ma 31 lat i poważne bieganie zaczął wówczas, gdy w Kenii wstąpił do policji. Jednym z jego największych sukcesów było wywalczenie brązowego medalu na ubiegłorocznych igrzyskach w Londynie.