FC Barcelona w środę odpadła z Ligi Mistrzów po porażce 0-2 z Atletico w Madrycie. W klubie panowały minorowe nastroje, ale nie wszyscy zawodnicy zamierzali martwić się porażką. Dani Alves wpadł na pomysł, że w dość oryginalny sposób wyrazi swoje emocje po klęsce w starciu z Atletico. Brazylijczyk, który wystąpił w środowym meczu, umieścił na swoim Instagramie nagranie, które błyskawicznie odbiło się głośnym echem w hiszpańskich mediach. Fani na krótkim wideo mogą obejrzeć piłkarza, który... udaje kobietę. Alves wcielił się w rolę swojej narzeczonej Joany Sanz i przemówił słowami: "Chciałam wesprzeć mojego ukochanego, który jest bardzo smutny. Kochanie, to tylko mecz. Nic się nie stało, idziemy dalej. Kocham Cię". Nagranie Alvesa, które miało być śmieszne, okazało się kompletnie nietrafionym żartem. Niewykluczone, że zawodnik zostanie ukarany przez władze klubu, które były zbulwersowane jego zachowaniem. Prezydent Barcelony Josep Maria Bartomeu powiedział: "Obejrzałem wideo Alvesa i widzę, że drużyna po porażce jest we wspaniałych nastrojach. Dla nas to nie jest jednak powód do uśmiechu. Wielu naszych sponsorów również uznało ten film za niepoprawny". Na ogromne zamieszanie postanowił już zareagować sam Dani Alves, który (oczywiście za pomocą mediów społecznościowych) zwrócił się do fanów. "Wasze łzy obciążają moje barki. Moja siła jest waszą słabością, moja radość frustracją, uczucie bólem, a życie śmiercią" - rozpoczął niczym poeta. "Jeżeli nie możecie mnie kochać, zignorujcie mnie, ponieważ tak czy owak ranicie głównie siebie. Jestem o wiele silniejszy niż się to wszystkim wydaje (...). Kocham Barcę i kocham moich kolegów" - napisał zawodnik. Według ustaleń dziennika "Marca", Alves w najbliższych dniach zostanie ukarany przez władze Barcelony za opublikowanie feralnego wideo.