Bjoerndalen, zgodnie z informacją przekazaną do IBU, 11 października 2013 roku miał przebywać na zgrupowaniu w austriackiej stacji narciarskiej Obertillach. Gdy inspektorzy austriackiej narodowej agencji antydopingowej (NADA) przyjechali go skontrolować, Norwega tam nie zastali. Rzecznik związku Halvor Lea przyznał, że stało się tak z powodu błędu zawodnika. "Ole zapomniał o tym, że musi poinformować władze IBU o wszystkich zmianach swoich planów treningowych. Miał być w Austrii, ale zdecydował się zostać w kraju, w tym czasie był jeszcze w Oslo. To jego wina, ale nie ma w tym żadnej złej woli zawodnika" - powiedział Lea. Sam Bjoerndalen w wywiadzie dla dziennika "Verdens Gang" także przyznał się do błędu. "To było spowodowane niechlujstwem z mojej strony, zapomniałem o swoich obowiązkach" - powiedział. Multimedalista mistrzostw świata zaznaczył, że nie zmienił swojego podejścia do problemu dopingu i uważa, że musi on być ścigany przez odpowiednie służby i surowo karany. Pierwszy przypadek uchylenia się przez sportowca od kontroli antydopingowej nie niesie za sobą żadnych sankcji. Gdy jednak powtórzy się minimum trzy razy w okresie 18 miesięcy, obligatoryjnie niesie za sobą dyskwalifikację.