- Na pewno nie spodziewałam się takiego początku. To było zaskoczenie, ale na szczęście pozytywne. Jak się wchodzi w sezon takimi wynikami, jest się później już napędzonym - powiedziała po pierwszym weekendzie nowego sezonu Joanna Jakieła. Dla naszej młodej zawodniczki celem na ten sezon były pierwsze w karierze punkty Pucharu Świata, które udało się zdobyć już w pierwszym starcie. Co zatem dalej? - To był mój cel, ale skoro udało się już w pierwszym starcie, to teraz cele się zmieniają i trzeba nadal walczyć. Nie jest tak, że jak już go zrealizowałam, to nie zależy mi na niczym. Wytyczam kolejne i wyżej zawieszam poprzeczkę, choć oczywiście znam swoją dyspozycję i wyznaczam realne cele. Takie w moim zasięgu. Choć start w Kontiolahti był dla Joanny Jakieły momentem przełomowym, to jednak Polka podkreśla, że to przede wszystkim wynik ciężkiej pracy. - Przyszło to naturalnie. Wiedziałam, że dobrze przepracowałam okres przygotowawczy. Już w Norwegii na otwarcie sezonu były niezłe wyniki i do otwarcia sezonu Pucharu Świata podeszłam pewniej, choć w pewnym sensie było to też zaskoczenie, bo rok czy dwa lata temu było to dla mnie nieosiągalne - mówi biathlonistka. Kluczowe w wynikach Jakieły jest strzelanie, które w przeszłości bywało kłopotliwe. Teraz jednak na strzelnicy nasza reprezentantka spisuje się znacznie lepiej, czego pierwsze sygnały mieliśmy latem. - Już na treningach strzelanie wychodziło mi całkiem nieźle, widać było progres, unikałam wpadek i coraz pewniej się czułam na strzelnicy. Wchodziłam w ten sezon z lepszym strzelaniem i na tym opierałam wiarę w to, że będzie dobrze - uważa Polka, która dodaje, że głównym czynnikiem, który wpłynął na jej formę, jest ponowne zatrudnienie Tobiasa Torgersena. - Jest lepsza komunikacja między naszym trenerem w kadrze, a tymi klubowymi, którzy pomagali mi w realizacji planów treningowych. Na pewno kiedy widziałam, że moja praca na treningach przynosi efekt, motywowałam się jeszcze bardziej, a do tego w 100 procentach ufałam trenerowi i czułam, że to idzie w dobrą stronę. W poprzednich sezonach, choć na początku byłam zmotywowana, to jak widziałam, że progresu nie ma, to ta motywacja gdzieś uciekała. I to, że nastąpiła zmiana trenera, któremu zaufałam, bardzo mi pomogło. Czytaj także: Polka z najlepszym wynikiem w karierze. Trzecie punkty z rzędu Ważnym czynnikiem jest też atmosfera w grupie, która jest bardzo dobra. - Lubimy spędzać ze sobą czas. Znajdujemy chwilę i na jakieś głupoty, ale i na ciężką pracę. Zawsze znajdziemy sobie też coś, żeby umilić sobie czas. Zresztą trener Torgersen też stara się nas skonsolidować i pomiędzy treningami szuka nam wspólnych zajęć. W Norwegii zabrał nas na golfa, zaprosił nas też do swojego domu, przygotowywałyśmy razem pizzę i to były zajęcia, które miały nas połączyć. I to na pewno się udało - mówi Jakieła. W tym sezonie, bez Moniki Hojnisz-Staręgi, która zrobiła sobie roczną przerwę, w kadrze nie ma wyraźnej liderki. Jednak zdaniem Joanny Jakieły, te wykreowały się naturalnie. - Nie ma walki o to, która z nas jest liderką. To bardziej wychodzi z doświadczenia poszczególnych dziewczyn. Kamila Żuk i Ania Mąka są w kadrze już dłużej, bardzo nam pomagały na treningach, mają na koncie więcej startów w Pucharze Świata. Możemy się na nich wzorować i to one są liderkami. - Wszyscy podkreślają, że pracujemy po to, żeby na igrzyskach olimpijskich wypaść dobrze. Dlatego każda z nas podchodzi do tego ze spokojem, ale oczywiście chcemy też osiągać wyniki. Wiadomo, że pracuje się lepiej, kiedy i te wyniki są dobre - podkreśla nasza reprezentantka. Swoją przyszłość Joanna Jakieła wiąże z wojskiem, bez którego sytuacja wielu polskich sportowców byłaby nie do pozazdroszczenia. - Na razie jestem żołnierzem rezerwy, ale pod koniec grudnia będę już w służbie, bo planuje podpisać kontrakt - mówi. - Wojsko ułatwia nam realizację marzeń, pomaga nam w trenowaniu z czystą głową. Nie musimy martwić się o brak finansów. Myślę, że bez niego nie byłoby połowy polskich sportowców... - dodaje biathlonistka. Jakieła jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, ale cały czas to dla niej forma rozrywki, a nie platforma do promocji swojej osoby. - To jest zabawa. W mediach społecznościowych umieszczam tylko to, co chcę i kiedy chcę. Nie mam nigdy takich sytuacji, że muszę coś wrzucić, bo dawno nic nie wstawiłam. Czasem opublikuję jakieś tiktoki, żeby ludzie zobaczyli, że nie ma ciągłej "napinki", ale potrafimy się też czasem pobawić - mówi Polka. W wolnym czasie biathlonistka uwielbia aktywny wypoczynek i spędzanie czasu w górach. - Poza sezonem są to głównie skitury. Uwielbiam w ten sposób spędzać czas, chodzić po górach. To moje oderwanie od sezonu, a przy okazji też trening, bo ciągle jestem w ruchu. Kwiecień i maj to taki okres, że mogłabym to robić codziennie! To dla mnie taki czynny odpoczynek - opowiada Joanna Jakieła.