W październiku ubiegłego roku przewodniczący Komitetu Organizacyjnego ZIO w Pjongczangu Lee Hee-beom ogłosił, że najważniejsza impreza sportowa zimowe czterolecia kosztowała 10,5 mld euro. Organizatorom udało się przy tych kosztach wypracować zysk - w wysokości 48,3 mln euro. - Udało się nam zorganizować opłacalnie ekonomicznie igrzyska, obniżając koszty i maksymalizując wydajność - ogłosił z dumą. Świat zapomniał o Korei, a obiekty kosztują Ale ta wypowiedź posiada w sobie silny ładunek państwowej propagandy. Gdy pytanie o zyski i opłacalność organizacji igrzysk skierowane zostało do władz regionalnych tak różowo już nie było. Okazuje się, że dwa miasta, w których odbywały się zawody olimpijskie - Pyeongczang i Gangneung - są zadłużone na 800 tys. euro każde. Prowincja Gangwon, gdzie są położone oba ośrodki, do 2022 roku musi zapłacić 15,8 mln euro, aby utrzymywać tor łyżwiarski, centrum hokeja n lodzie i ośrodek narciarski Alpensia. Zarządzający prowincją Choi Moon-soon poprosił o pokrycie 75 procent tych kosztów, bo większość obiektów popada w ruinę i - jak mówi - mieszkańcy nie są z tego zadowoleni. - Potrzebujemy pomocy rządowej - zaapelował Choi. Seul jednak odmawia, bo nie chce stwarzać precedensu. Co więcej, firmy, które wykonywały prace wykończeniowe obiektów sportowych domagają się wypłaty 6,2 mln euro, ale ich prośby pozostają bez odpowiedzi. Obiekty stoją puste. Nie rozgrywane są żadne zawody Pucharu Świata. Świat wcale nie chce jeździć do Korei. W rocznicę igrzysk zorganizowano jedynie towarzyski turniej hokeja na lodzie z udziałem Korei, Łotwy, Kazachstanu i Japonii. 2026 - z siedmiu kandydatów, zostało dwóch Tuż po zakończeniu igrzysk w Pjongczangu Koreańczycy byli jednak dumni ze zorganizowanych przez siebie zawodów. Sukces ogłosili też politycy, zwłaszcza, że udało się wykonać gesty pojednawcze wobec północnokoreańskiego sąsiada. Sportowcy obu - wrogich sobie - krajów wspólnie przemaszerowali podczas ceremonii otwarcia i zamknięcia igrzysk. Wystawiono wspólną reprezentację w hokeju na lodzie. Na bazie tego sukcesu dyplomatycznego oba kraje zastanawiają się, czy nie zorganizować razem Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2032 roku. To może być bardziej opłacalne. Organizacja zimowych igrzysk staje się dla wszystkich kukułczym jajem. Kolejne odbędą się w 2022 roku w Pekinie. O organizację ubiegały się ostatecznie tylko dwa miasta Pekin i Ałmaty. W czerwcu w Lozannie ma nastąpić wybór organizatora zawodów olimpijskich w 2026 roku. Ale chętni wykruszali się z miesiąca na miesiąc. Początkowo kandydatów było siedmiu: Graz (Austria), Sapporo (Japonia), Erzurum (Turcja), Sion (Szwajcaria), Calgary (Kanada), Sztokholm (Szwecja) i Mediolan-Cortina-d’Ampezzo (Włochy). Graz i Sapporo zrezygnowały same, w Sionie i Calgary sprzeciwili się w referendum mieszkańcy, kandydatura Erzurum została odrzucona przez MKOl. Dziś na placu boju pozostał jedynie Sztokholm i Mediolan. Ale stolica Szwecji również może odpaść z walki o organizację igrzysk. Mieszkańcy nie chcą ich finansować, wszelkie koszty ma ponieść sektor prywatny. W Mediolanie gwarancji udzielił wicepremier Matteo Salvini, ale pod warunkiem "symbolicznego deficytu". W dyktaturach jest łatwiej Działacze sportów zimowych widzą powagę sytuacji. W krajach demokratycznych mieszkańcy odrzucają propozycję organizacji igrzysk w referendach albo w wyborach samorządowych, dochodzi również do kosztownych sporów z organizacjami ekologicznymi. - Dla nas, działaczy sportowych, wszystko jest łatwiejsze w dyktaturach. Z biznesowego punktu widzenia stwierdziłbym, że chcę jedynie udawać się do dyktatur, bo nie chcę spierać się z obrońcami środowiska - powiedział w ubiegłym tygodniu Prezydent Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i członek MKOl-u Gian Franco Kasper. Kasper jako przykład wymienił Pekin, z którym MKOl nie ma żadnych problemów, ale podobnie było w Pjongczangu i wcześniej w Soczi. W Soczi koszty organizacji igrzysk w ogóle nie miały znaczenia, a przekroczyły 36 mld euro! Władimir Putin chciał mieć w swoich rękach maszynę propagandową zwłaszcza, że chwilę po igrzyskach dopuścił się ataku na Krym. Padają więc całkiem rozsądne propozycje, by zimowe igrzyska olimpijskie organizować w sprawdzonych ośrodkach, aby ograniczyć koszty budowy nowych obiektów i by zachować powagę ducha olimpijskiego. Szwajcar Jean-Philippe Rochat, do niedawna przewodniczący kandydatury Sionu, powiedział, że trzeba stworzyć "zimowy Olimp". Zaproponował kurorty, w których odbywały się przed laty igrzyska - Salt Lake City, Innsbruck, Saint-Moritz. Jeżeli się okaże, że Sztokholm i Mediolan nie staną do walki o organizację ZIO w 2026 roku może trzeba ten pomysł rozważyć? Olgierd Kwiatkowski