Tonya Harding, bo o niej mowa, to postać, która od lat polaryzuje. Jej życiorys to gotowy scenariusz na niejeden film i książkę, które już zresztą powstały. Zacznijmy więc od początku. Harding urodziła się 12 listopada 1970 roku w Portland. Jej matka nie była stała w uczuciach - Tonyę spłodził jej piąty mąż. Kobieta miała problemy z alkoholem i kontrolowaniem własnych emocji. To w nieunikniony sposób odbijało się na córce, która od trzeciego roku życia jeździła na łyżwach. Tonya Harding przeżyła trudne dzieciństwo Już jako dziecko przyciągnęła uwagę znakomitej trenerki - Diany Schatz, która wzięła ją pod swoje skrzydła. Matka Tonyi, widząc talent córki, wywierała na nią ogromną presję. Znęcała się nad dzieckiem psychicznie i fizycznie, była niezwykle krytyczna i surowa. Świadkowie wspominali też o biciu dziewczynki różnymi przedmiotami, spychaniu ze schodów czy blokowaniu dostępu do toalety. Tonya, chcąc odciąć się od problemów z matką, jeszcze więcej czasu spędzała na lodowisku. - To była moja świątynia - mówiła po latach zawodniczka, która jako dorosła kobieta zerwała wszelkie kontakty z matką. Jak twierdzi - wybaczyła jej to, co złe, ale nie zamierza się do niej już nigdy odezwać. "Zimna wojna" na Bergisel. Skandal z flagą. Polacy wycofali się z rywalizacji Harding dorastała, a łyżwy stały się jej orężem. Jako nastolatka rywalizowała już jak równa z równą z najlepszymi w kraju. Była idolką dla swoich rówieśniczek, które widziały w niej wzór do naśladowania. Była wyrazista, pewna siebie i prawdziwa. Buntowała się, mówiła to, co miała na języku. Nastolatki ją pokochały. Sędziowie, sponsorzy i szeroko pojęte środowisko łyżwiarskie - niekoniecznie. Oni widzieli w niej chamską, bucowatą dziewczynę z patologicznej rodziny. Przeklinającą, nieuznającą konwenansów, pyskującą. Przyjeżdżając na jedne z zawodów, wypaliła: "Przyjechałam skopać parę dupsk". Tonya Harding i Nancy Kerrigan rywalizowały o prymat W końcu Harding trafiła na godną siebie rywalkę. Na przełomie lat 80. i 90. rozpoczęła się rywalizacja, która rozpalała amerykańskich kibiców. Pojawiła się bowiem Nancy Kerrigan. Dziennikarze zaczęli pisać o walce Pięknej i Bestii - ten drugi przydomek przypadł rzecz jasna w udziale Harding. Nancy była bowiem jej przeciwieństwem - wymarzoną synową milionów amerykańskich matek. Kobiety miały być jak mężczyźni. Przyszła "masakra w Dzień Matki" Pomiędzy dwiema łyżwiarkami były zazdrość i ostra rywalizacja. Jedna chciała udowodnić drugiej wyższość. Jak jednak twierdzili dobrze poinformowani dziennikarze - nie była to toksyczna, pełna nienawiści relacji. Zacięta, ale mimo wszystko sportowa konkurencja. Tym większym szokiem dla wszystkich było więc to, co stało się 6 stycznia 1994 roku. Ten dzień przeszedł do historii nie tylko amerykańskiego sportu. Nancy Kerrigan zaatakowana W Detroit odbywały się mistrzostwa Stanów Zjednoczonych, które były jednocześnie kwalifikacjami olimpijskimi. Dla USA przewidziano dwa miejsca podczas igrzysk w Lillehammer i wszyscy spodziewali się, że przypadną w udziale Harding i Kerrigan. 6 stycznia 1994 roku Nancy ćwiczyła w jednej z hal. Po zakończonym treningu udała się do szatni. Łyżwiarka została przed chwilą zaatakowana przez nieznanego mężczyznę. Ten wymierzył jej cios w kolano i uciekł przez okno do czekającego w pobliżu auta. Harding na celowniku FBI Natychmiast rozpoczęło się śledztwo. Tymczasem lekarze ocenili, że Kerring miała dużo szczęścia - okolice kolana były silnie obite, ale nic poważnego się nie stało. Łyżwiarka wkrótce wróciła na taflę i pojechała na igrzyska, na których wywalczyła srebrny medal. Jeszcze żył, kiedy podszedł esesman. Wstrząsająca historia przedwojennego gwiazdora Wisły Trzy dni po ataku śledczy mieli pierwszych podejrzanych. To Jeff Gillooly (były mąż Harding) i Shawn Eckardt (ochroniarz zawodniczki). Obaj zeznali później, że o wszystkim wiedziała także Tonya, która miała pomagać w planowaniu napadu na Kerrigan. Wspólnicy do przeprowadzania ataku wynajęli Shane'a Stanta, 22-letniego kulturystę. Po latach opowiedział on o wszystkim ze szczegółami w wywiadzie udzielonym "Die Welt": Stant opisał też sam moment ataku, a także późniejszą ucieczkę: Za swój czyn Stant spędził półtora roku w więzieniu. Ukarani zostali także Gillooly (dwa lata za kratkami i 100 tysięcy dolarów grzywny), Eckhardt (półtora roku pozbawienia wolności) oraz Derreck B. Smith, który odebrał napastnika spod hali (półtora roku więzienia). Za kratki nie trafiła jedynie Harding. Dostała wyrok w zawieszeniu, 500 godzin prac społecznych, 160 tysięcy dolarów kary i nakaz zwrotu licencji łyżwiarskiej. Kerrigan nigdy nie doczekała się szczerej, oczyszczającej rozmowy z Harding ani poważnych przeprosin z jej strony. Jakub Żelepień, Interia