W czwartek, pierwszym dniu zawodów na torze Stegny w Warszawie, Bródka (Błyskawica Domaniewice) zajął czwarte miejsce w rywalizacji na 500 m, składającej się z dwóch biegów. W przeciwieństwie do ubiegłorocznych MP w Tomaszowie Mazowieckim, całkowicie zrezygnował ze startu w zawodach drużynowych. "Zmian jest więcej, niejako wymuszonych przez program mistrzostw. Nie biorę udziału w wieloboju, ponieważ mój koronny dystans rozgrywany jest na zakończenie zawodów, a we wcześniejsze dni ustawiono zmagania na 5000 i 10 000 m. To dla mnie niekorzystny układ, a ja priorytetowo traktuję 1500 m i w ogóle biegi średnie, nie długie. Pozostałe traktuję treningowo, o wiele bardziej ulgowo" - stwierdził panczenista. W piątek Bródka nie uczestniczył w wyścigu na 5000 m. "Wczoraj w dobrych warunkach potrenowałem na Stegnach. Nie padał ani śnieg, ani deszcz, było bezwietrznie. Czego więcej chcieć na torze otwartym. Po południu pojechałem do domu, ze stolicy nie mam tak daleko, a to jedna z niewielu okazji w sezonie, aby chwilę pobyć z rodziną. Taki przerywnik zawsze dobrze na mnie działał" - podkreślił. Tak jak przewidywał, w sobotę na dystansie 1000 m o medale musiał konkurować ze sprinterami - Arturem Nogalem, Piotrem Michalskim i Sebastianem Kłosińskim. Faworytem był ostatni z wymienionych, ale przegrał o 0,3 s z Bródką, który sięgnął po złoty medal. "To zawodnicy jeżdżący na dobrym poziomie, a różnice między nami na 1 km są niewielkie. Przed zawodami trudno było wytypować kolejność najlepszej trójki, choć i ja największe szanse przyznawałem Sebastianowi. Jest w bardzo dobrej dyspozycji, znacznie lepszej niż na przykład przed rokiem. Zrobił duże postępy i jeśli nadal będzie tak pracował, w przyszłości polskie łyżwiarstwo może mieć z jego startów wiele radości, włącznie z medalami igrzysk i mistrzostw świata. Widać w jego jeździe, że ma duży zapas mocy. Znalazł swój dystans i to jest 1000 m" - ocenił Bródka. Dwanaście miesięcy temu w Tomaszowie w wyścigu na 1000 m także najlepszy był Bródka, który wyprzedził Michalskiego i Nogala. "Tak się często mówi, ale faktycznie w takich biegach decyduje forma dnia. Ważne też jak poszczególne organizmy znoszą zmęczenie dotychczasowymi startami w sezonie Pucharu Świata. To już piąty tydzień z rzędu z zawodami. Dla mnie 1000 m to także dystans, do którego podchodzę emocjonalnie. Może obecnie nie jestem w super formie, ale taki start to ważne przetarcie pod kątem jutrzejszego 1500 m. Ważne, że zwyciężyłem" - przyznał mistrz olimpijski. W niedzielę, na zakończenie MP na Stegnach, Bródka powalczy o kolejne zwycięstwo, tym razem na 1500 m. "Jest czterech-pięciu łyżwiarzy, którzy myślą o wygranej. Ja też nastawiam się na zwycięstwo, po to jestem w Warszawie. Ważne będzie losowanie i czy będę kończył małym wirażem. To by mi pasowało. Jeśli chodzi o dalsze plany, w styczniu odpuszczam wielobojowe mistrzostwa Europy w Heerenveen, udaję się na zgrupowanie na Wyspy Kanaryjskie. Testowaliśmy to w latach poprzednich i zdawało egzamin" - dodał. Pod koniec stycznia Bródkę czeka ostatni sprawdzian przed mistrzostwami globu - Puchar Świata w Berlinie. "Ważne, że znów jestem w najsilniejszej grupie A na 1500 m. Awans dało mi pierwsze miejsce w grupie B w Holandii. Będę mógł sprawdzić się z najmocniejszymi rywalami tuż przed odlotem do Azji na mistrzostwa świata" - powiedział.