To był dla niego fantastyczny sezon! W Soczi zdobył złoty medal igrzysk olimpijskich na 1500 metrów i brązowy w drużynie. Spełnił swojewielkie marzenie i marzenie milionów polskich kibiców. Teraz - w końcu - może odpocząć. Nam udało się z nim porozmawiać w holenderskim Heerenveen, mekce łyżwiarstwa szybkiego. Tam rozgrywany był finał Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim. Był zmęczony, ale szczęśliwy!Jestem spakowany, zaraz jadę do domu- mówił. RMF FM: Wielki uśmiech na twarzy, dla ciebie to już koniec sezonu. Co teraz? Zbigniew Bródka: Przede wszystkim czas dla rodziny, bo w trakcie sezonu było go bardzo mało. Chciałbym spędzić z nimi dłuższą chwilę. Kolejny weekend już w domu? - Tak, czas odpocząć, zająć się czymś innym niż łyżwiarstwo. Myślę, że po takim dobrym sezonie - należy mi się to. Chciałbym - choć będzie to trudne - odpocząć. Jakim tatą jest Zbigniew Bródka? - Ciężko powiedzieć, jakim jestem tatą, bo córki są bardzo małe. Jak tylko jestem w domu, staram się nimi opiekować. Jednak nie jest to proste. Kiedy po dłuższej nieobecności wracam do domu, córki reagują różnie - czasami płaczą. Najbardziej jest mi przykro, jak mnie nie poznają. Tak się zdarzało, kiedy nie było mnie trzy tygodnie. Jak wróciłem - Gabrysia miała 6-7 miesięcy - to był płacz. Jest to przykre, ale mam nadzieję, że w kolejnych sezonach będzie to wyglądało inaczej. Gabrysia jest już starsza, zna mnie, niestety bardziej z telewizji. Ale twoja żona mówiła, że córki sprawiedliwie podzieliły się medalami. Jeżeli chodzi o kolory, mają inny gust. - Tak, Gabrysia już wie, co się wydarzyło. Wie, że tata jest sportowcem - łyżwiarzem. Jak widzi czerwony kostium w telewizji, krzyczy: "Tata!". Jest w tym coś świetnego, przeżywają to, choć nie do końca wiedzą, o co chodzi. Myślisz już o łyżwach dla córek? - (śmiech) Nie rozpędzam się, bo Gabrysia niespełna rok temu zaczęła chodzić. Myślę, że przynajmniej rok trzeba poczekać. Jeżeli będą warunki, będziemy je uczyć. Są takie plany, żeby twoja żona z córkami przyjechała na zawody Pucharu Świata? Na przykład do Berlina, tam jest bliżej? - Cały czas o tym myślę. Liczyłem, że w Soczi będzie moja żona z Gabrysią, jednak Amelka jest na tyle mała, że potrzebuje opieki. Nie było takiej możliwości, żeby ją zostawić. Nie wyobrażałem sobie tego. Trzeba było to odłożyć. Gabrysia - zawinięta w becik - była już na zawodach, rok temu na mistrzostwach Polski w Warszawie. Co lubisz robić, kiedy jesteś w domu? Coś absolutnie niezwiązanego z łyżwami. Jakiej muzyki słuchasz? - Przemilczę (śmiech). Słucham różnej muzyki, wszystkiego po trochu. Nie jestem koneserem. Poza tym - lubię sport pod każdą postacią - biegi, rower, basen z córką, żeby się zrelaksować. Dominuje sport i tego się trzymamy, nie da się od tego uciec. Lubię spędzać czas aktywnie. Trochę interesuje się motoryzacją... Wymarzony samochód, motor? - Motor już mam, jeżdżę - o ile czas na to pozwala. W trakcie sezonu nie było takiej możliwości. Zrezygnowałem też ze względów bezpieczeństwa, żeby nie przydarzyła się jakaś kontuzja. Jesteś teraz bardzo popularny. Możesz spokojnie wyjść z domu? - Nie miałem jeszcze okazji, żeby to sprawdzić. Zdarzyło mi się pojechać na basen, gdzie zostałem rozpoznany praktycznie od razu. Jest to miłe - z jednej strony. Z drugiej - być może troszeczkę uciążliwe - bo spędzam czas prywatnie, a każdy chciałby przynajmniej zrobić zdjęcie, dostać autograf. Ja to rozumiem, zdaję sobie z tego sprawę. Na pewno nie będzie już tak jak kiedyś, że przychodziłem gdzieś niezauważony. Mam wrażenie, że jesteś bardzo spokojny. Jest coś, co wyprowadza cię z równowagi? - Ciężko powiedzieć. Nawet - jeśli się zdenerwuję - potrafię szybko nad tym zapanować. Działam schematycznie, staram się ułożyć rozwiązanie w głowie. Tak samo działam w pracy, w Państwowej Straży Pożarnej . Kiedy mamy zgłoszenie, nie wiemy, co nas czeka na miejscu, a mamy ułożone pewne schematy. Mamy coś, czego musimy się trzymać. To także sprawdza się w życiu. Jeżeli chodzi o rozgrzewkę, treningi - to wszystko musi być przemyślane, poukładane w jedną całość. Jakie cechy swojego charakteru cenisz najbardziej? - Jestem zdeterminowany, spokojny i opanowany. Wierzę w to, że mogę osiągnąć sukces. Cały ten team jest zdeterminowany. Właśnie dlatego jesteście tam, gdzie jesteście. - Ten team był tworzony latami, nie wzięliśmy się znikąd. Nie zbudowaliśmy tego w rok, choć niektórzy tak to widzą - nie było łyżwiarzy, a tu nagle przywieźli trzy medale z Soczi. Ja wiem, że to były lata pracy, lata wyrzeczeń. Ta grupa musiała się dotrzeć, wiele przejść, było wiele poświęceń. Od Vancouver jeździmy w prawie niezmienionym składzie. Stworzyliśmy silną grupę. Widziałyśmy, że stoicie za sobą murem. Dopingowałeś Luizę Złotkowską. Ona krzyczała, kiedy walczyliście z Holendrami. Tak samo było w Soczi. - Powinniśmy się wspierać i to robimy. Jeżeli startuje Polak, to trzeba go dopingować. Jeżeli startuje kolega z drużyny, to tym bardziej. Grupa tak działa, to nas napędza, jednoczy. Wybiegasz trochę w przyszłość. Mistrz olimpijski myśli o kolejnym sezonie? - Potrzebuję czasu, żeby to wszystko przetrawić, bo nie było na to czasu. Dopóki startowałem, myślałem tylko o tym, co mnie jeszcze może czekać - jak mogę się przygotować, co mogę zrobić. Możesz sobie pozwolić na długie wakacje? - Ja zazwyczaj długiej przerwy nie robię. Ze względu na pracę, rodzinę - odpada sporo treningów. Dlatego - tydzień luzu, a potem stopniowo wracam na najwyższe obroty. To znów będą treningi za granicą... - Niestety. Na szczęście ten okres przygotowawczy - do września - możemy spędzić w Polsce. Jedno zgrupowanie będzie za granicą. To są wrotki, jazda na rowerze, siłownia? - Tak, jeżeli chodzi o treningi w Polsce. Rozmawiały: Maja Dutkiewicz i Edyta SienkiewiczCzytaj cały wywiad na RMF24.pl!