Filip Jastrzębski: Jak wyglądały przygotowania do sezonu? Zbigniew Bródka: - Inaczej niż do tej pory ze względu na to, że po raz pierwszy zdobyłem mistrzostwo olimpijskie i trzeba było to wszystko poukładać, co nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Cieszę się, że udaje mi się trenować i łączyć to z pracą oraz różnymi akcjami społecznymi, w których biorę udział. Staram się "dwoić i troić", żeby ten czas wykorzystać odpowiednio. Ten sezon może być dla Pana bardzo trudny. Łatwiej chyba było gonić rywali, niż teraz przed nimi uciekać?- Dokładnie. Każdy będzie chciał bić mistrza. Staram się do tego dobrze podejść mentalnie, żeby się nie "spalić". Cieszę się, że zrobiłem już w pewnym sensie swoje, zdobywając medal olimpijski. Teraz mogę więc podejść do sezonu celebrując ostatni sukces, ale też oczywiście zachowując pełen profesjonalizm. Jaki zatem jest cel na ten sezon?- Trudno tutaj oczekiwać znaczących sukcesów, jak np. zdobycie Pucharu Świata. Celuję w mistrzostwa świata na dystansach, gdzie będę bronił niejako swojego złota na dystansie 1500 metrów. Liczę też na dobry występ całej drużyny, która jest teraz mocniejsza, byle tylko zdrowie dopisało i troszeczkę szczęścia, co jest równie ważne. Po powrocie z igrzysk olimpijskich nie widać było żeby był Pan szczęśliwy. Dlaczego? To ze zmęczenia?- Myślę, że zmęczenie miało duży wpływ, ale też przyszła refleksja, że będzie dużo większe zainteresowanie. Telefony dzwonią cały czas, nie jestem w stanie wszystkich odebrać, czy odpowiedzieć na wszystkie mejle. Cieszę się, że wiele osób mi w tym pomaga np. rodzina, żona która odpisuje na część korespondencji. Jestem zadowolony, że dzięki wsparciu udało się to wszystko udźwignąć.Czeka Pan na obiecany przez Andrzeja Biernata - ministra sportu i turystki - zadaszony tor łyżwiarski ?- Jak najbardziej. Wierzę w to, że powstania zadaszona hala lodowa i już niebawem zacznie powstawać fizycznie. Nie mogę wątpić w obietnice tak ważnych osób w kraju.