Interia: Od zakończenia igrzysk minęło dziewięć miesięcy. Tuż po twoim powrocie do kraju politycy prześcigali się w deklaracjach budowy hali lodowej. Ostatecznie wybór padł na warszawskie Stegny, ale sprawa nieco ucichła. Zbigniew Bródka: - Hala jest rzeczą kluczową, jej brak powoduje, że nie mogę spędzić tyle czasu z rodziną, ile bym chciał. Do tego nieźle w kość dają ciągłe podróże do Niemiec czy Holandii. Odbija się to mojej formie nie tylko sportowej, ale też mentalnej. Kiedy tylko mam możliwość, to dopytuję władze związku czy ministra sportu, jak wyglądają postępy w przygotowaniach do budowy hali. Z ostatnich informacji, które uzyskałem, wynika, że prace mają rozpocząć się na początku przyszłego roku. Wierzę w obietnice, które usłyszałem po igrzyskach w Soczi. Nie miałeś takiej myśli, żeby sobie już odpuścić i zająć się rodziną? - Były takie pomysły, ale po powrocie z igrzysk w Soczi dostałem podwójną motywację do dalszych startów. Nie wypaliłem się sportowo, mogę osiągać kolejne sukcesy, zdobywać medale igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata. Ciężko było dojść do siebie po zamieszaniu, jakie sam wywołałeś zdobywając w Soczi złoty medal? - Zawirowania po zdobyciu złota olimpijskiego przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że będzie aż takie zainteresowanie tym, co robię i jaki jestem. Nagle stałem się osobą publiczną. Trochę czasu mi zajęło zanim to wszystko sobie poukładałem, bo dalej chcę podchodzić jak najbardziej profesjonalnie do łyżwiarstwa. Mam nadzieję, że ten cały zgiełk po Soczi nie odbije się na mojej dyspozycji. Jedno na pewno zmieniło się na plus. Grupa sponsorów skupionych wokół ciebie jest coraz większa. - Daje mi to spokojną głowę, jeśli chodzi o zabezpieczenie finansowe, bo pod tym względem było ciężko nawet przed igrzyskami w Soczi. Patrząc za okno ciężko uwierzyć, że niedługo znów zobaczymy ciebie na lodzie. Na jakim etapie są przygotowania do nowego sezonu? - Jestem jeszcze w trakcie zgrupowania, moja wizyta w Warszawie została zaplanowana co do godziny, zaraz muszę wracać do Niemiec, bo tam czekają mnie jeszcze treningi. Początek Pucharu Świata coraz bliżej. Zaczynamy rywalizację od zawodów w Azji (14-16 listopada w japońskim Obihiro - przyp. red.), wcześniej czeka nas start kontrolny w Niemczech. W sportach indywidualnych mistrzowie olimpijscy często traktują kolejny sezon ulgowo. Jak będzie w twoim przypadku? - Spodziewam się tego, że wszyscy wejdą na lód z jednym hasłem - bić mistrza. O każdą wygraną będzie mi jeszcze trudniej niż w poprzednim sezonie. Jestem walczakiem, więc wierzę w to, że dam radę przeciwstawić się koalicji Holendrów, a u nich rywalizacja jest ogromna, o miejsce w kadrze rywalizuje duża grupa panczenistów. Jeśli będzie tak, że znajdę się trochę z tyłu za najlepszymi, ale wciąż będę miał z nimi kontakt, to nie widzę powodów do rozpaczy. Ten sezon to element przygotowań do igrzysk w Pyeongchang. Najważniejszą imprezą zimy będą mistrzostwa świata na dystansach. Możemy liczyć na medal? -Jeśli dopisze nam zdrowie, to spodziewam się dobrego występu w drużynie, bo od tego sezonu trenujemy już razem, gdyż Konrad Niedźwiedzki na stałe dołączył do naszej grupy. No i do tego mój ukochany dystans 1500 metrów. Będę chciał tam potwierdzić swoją dominację. Być szybszym chociażby o jedną "bródkę"? - Tak. To jest mój cel. Rozmawiał Krzysztof Oliwa