Jarl Magnus Riiber przez lata zdecydowanie dominował w świecie kombinacji norweskiej i dopiero sezon 2022/2023 przyniósł w tej materii zmianę. Po czterech z rzędu Kryształowych Kulach Norweg w końcu ustąpił z tronu i minionej zimy zakończył zmagania "dopiero" na czwartej pozycji. Powetował to sobie jednak w trakcie mistrzostw świata w Planicy. Zdobył w ich trakcie cztery złote medale. Przed zawodami w Ruce wokół jego dyspozycji wiele było jednak niewiadomych. Przygotowania do rywalizacji zakłóciła u Norwega choroba, z powodu której zmuszony był nawet odizolować się od najbliższej rodziny. Wydawało się, że może nie przyjechać do Finlandii. Na szczęście - tak się nie stało, bowiem to, co robił na skoczni w Ruce było wyczynem, o którym opowiadać będzie się przez lata. Choć weekend rozpoczął się dla niego niezbyt imponująco (w pierwszym, czwartkowym treningu zepsuł swoją próbę, uzyskując tylko 87,5 metra, w drugim z kolei nabawił się... urazu barku), 26-latek szybko wrócił na wlaściwe tory i wręcz demolował rywali. Choć nie udało mu się wygrać w sobotnim, nowym formacie "kompakt"(był drugi, ustępując rodakowi, Jensowi Lurasowi Oftebro), w dwóch kolejnych konkursach nie miał sobie równych. Szczególnie zachwycił w niedzielę, gdy na Rukatunturi zawstydził "pełnoetatowych" skoczków narciarskich. Kosmiczny rekord w Ruce. Kobayashi nie dowierzał W swoim skoku uzyskał aż 153,5 metra, ustanawiając nowy rekord obiektu i poprawiając dotychczasowy, najlepszy rezultat (należący do Halvora Egnera Graneruda) aż o trzy metry. Obecny w Finlandii wysłannik Eurosportu, Kacper Merk przytoczył w serwisie "X" reakcję obserwującego ten lot Ryoyu Kobayashiego. Znakomity Japończyk miał skwitować to krótkim "niewiarygodne". Mało? Poszybował tak daleko, mając "w nogach" 10-kilometrowy bieg. To, czego dokonał wręcz nie mieści się w głowie. Riiber bez wątpienia mógłby być liczącym się skoczkiem, lecz póki co nigdy dotąd nie startował wyłącznie w tej "specjalizacji" w zawodach FIS najwyższego szczebla. Tym samym, choć w minionych dniach udowodnił swoją klasę, nie ma prawa występu w zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich. Niektórzy z fanów i ekspertów są zdania, że światowe władze powinny pokusić się o "dziką kartę" i zaprosić Norwega do rywalizacji. Czy jest to realny scenariusz? Trudno orzec, choć przede wszystkim chęć takiej rywalizacji musiałby wyrazić sam Riiber. Bez wątpienia mający swoje problemy świat kombinacji norweskiej (dyscyplina ta może wypaść z programu zimowych igrzysk) wiele by na tym zyskał. Póki co jednak fanom pozostają "korespondencyjne" pojedynku. Czołowi kombinatorzy i skoczkowie kolejny raz "spotkają się" już w najbliższy weekend, w Lillehammer.