Justyna Kowalczyk funkcję dyrektora sportowego PZBiath pełniła od marca 2021 r. Oprócz niej z pracy dla polskiego biathlonu zrezygnowali trener kadry młodzieżowej Łukasz Słonina, a także szkoleniowiec kadry narodowej Aleksander Wierietielny i trener kadry B Adam Jakieła. "Dziś przestałam pracować w Polskim Związku Biathlonu. Wymówienia złożyli również trenerzy Słonina, Wierietielny, Jakiela. Dziękuję zawodnikom i trenerom za ogromne wsparcie, list do Zarządu, który miał na celu nas zatrzymać Jeśli mogę jakoś pomóc, to zawsze jestem" - ogłosiła w mediach społecznościowych Justyna Kowalczyk-Tekieli. Dyrektor Kowalczyk-Tekieli dodała, że żal jest jej zawodników. Dwukrotna mistrzyni olimpijska nie kryła konfliktu z byłym trenerem kadry biathlonistek, a obecnym członkiem zarządu Adamem Kołodziejczykiem. - Pod moim wpływem prezes zrezygnował z usług trenera Adama Kołodziejczyka i stawiam, że to on był motorem tej całej rewolucji. Uważam, że to błąd. Związek funkcjonował dobrze - tłumaczyła "Przeglądowi Sportowemu" Kowalczyk-Tekieli. Od lipca nowym sternikiem polskiego biathlonu jest Joanna Badacz. Atmosfera w PZBiath była napięta już od kilku miesięcy, można nawet obrazowo stwierdzić, że siekiera wisiała w powietrzu. Justyna Kowalczyk-Tekieli już na wiosnę rozważała rezygnację. Wydawało się, że zmiana prezesa związku ją od tego odwiedzie. - Spotkanie z Justyną Kowalczyk-Tekieli przebiegało w przyjaznej atmosferze. Obie strony wyraziły chęć dalszej współpracy, zobaczymy jak będzie ona wyglądać w praktyce. Szczegóły rozmowy zatrzymam dla siebie, nie mam w zwyczaju dzielić się nimi z mediami. To wewnętrzne sprawy PZBiath - powiedziała Interii w sierpniu prezes związku Joanna Badacz. Justyna Kowalczyk-Tekieli nie zagrzała też miejsca w PZN-ie Przed pracą w PZBiath nie udało się "Królowej Nart" na dłużej zagrzać miejsca w Polskim Związku Narciarskim. Najpierw razem z trenerem Wierietielnym prowadziła kadrę polskich juniorek. Po wielu nieporozumieniach z zarządem z pracy zrezygnował Wierietielny. Kowalczyk asystowała nowemu trenerowi Martinowi Bajciciakowi, ale po kilku zgrzytach również zrezygnowała. - Tam rzeczywiście pojawiła się dwuwładza. W sztabie spotkał się trener główny z utytułowaną zawodniczką, która buduje swoją pozycję w świecie trenerskim. Na pewno były takie sytuacje, że częściowo kierowała Justyna, a częściowo Bajciciak. Z pewnością nie było to dobre rozwiązanie i nie służyło to temu, aby był spokój w grupie. Zwłaszcza, że są to młode dziewczyny, które też kierują się emocjami - tłumaczył ówczesny prezes PZN-u Apoloniusz Tajner portalowi Sportswinter.