Damian Żurek to brązowy medalista ostatnich mistrzostw świata w łyżwiarstwie szybkim na 500 metrów. Niestety w ostatniej konkurencji zawodów Pucharu Świata w Tomaszowie Mazowieckim - sprincie drużynowym - miał groźnie wyglądający wypadek i to przy bardzo dużej prędkości. Z toru na szczęście schodził o własnych siłach, ale bardzo powoli i w asyście lekarza kadry. Przy ostatniej zmianie Piotr Michalski wypchnął Żurka, by ten nabrał prędkości, ale nasz medalista mistrzostw świata zrobił trzy kroki i przy prędkości w okolicach 60 km/h uderzył w bandy. Dość długo zbierał się z lodowiska. Nawet pojawiły się nosze, ale na szczęście nie było potrzeby, by z nich skorzystać. Żurek w asyście Huberta Krysztofiaka, lekarza kadry, udał się do szatni. Niesamowita passa Polki. Straciła opaskę, ale ma największe złoto. "To jest gra" "Czuję się jednym wielkim siniakiem, zmartwieniem jest kostka" Szedł bardzo powoli. Nie był w stanie rozmawiać. Wyglądał na mocno oszołomionego tym, co się stało. - Groźnie to wyglądało, bo Piotrek wypychał Damiana i wtedy jest zawsze duża prędkość. Wyglądało to tak, jakby Damian wjechał w nierówność w lodzie albo po prostu źle postawił nogę. Mocno uderzył piętami i płozy wymagają serwisu. Najgroźniej wyglądało jednak odchylenie głowy do tyłu - relacjonował Artur Waś, trener kadry sprintu, w rozmowie z Interia Sport. Wówczas mówił o tym, że Żurek powinien spokojnie dojść do siebie do mistrzostw świata. Dzień później jednak nasz panczenista przekazał niepokojące informacje. W najbliższy weekend (28 lutego - 2 marca) w Heerenveen zakończy się rywalizacja w Pucharze Świata. Z kolei mistrzostwa świata w norweskim Hamar zostały zaplanowane na dni 13-16 marca. Relacje z obu tych imprez będzie można obejrzeć na kanałach Polsat Sport.