Eliot Daenzer był postacią dobrze znaną w środowisku freeride'owym. W 2019 roku zdobył tytuł mistrza świata juniorów w snowboardzie freeride, potwierdzając tym samym swoją klasę i ogromny potencjał. Był o krok od zakwalifikowania się do Freeride World Tour - elitarnej serii zawodów, do której trafiają tylko najlepsi z najlepszych. Wielu widziało w nim przyszłość tej dyscypliny: młody, niezwykle utalentowany, pracowity, a przy tym skromny i pełen szacunku do gór - dokładnie taki, jakim freeride chce widzieć swoich reprezentantów. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, że kariera 22-latka zostanie tak brutalnie przerwana. To on będzie nowym trenerem Norwegów? W mediach aż huczy Nie żyje Eliot Daenzer. Zginął w lawinie 17 maja w szwajcarskich Alpach doszło do fatalnego incydentu. Na zachodnim zboczu szczytu Eiger lawina pochłonęła siedem osób. Choć służby przybyły na miejsce błyskawicznie i natychmiast rozpoczęły akcję ratunkową, życia dwóch osób nie dało się już uratować. We wtorek 20 maja potwierdzono, że jedną z ofiar śmiertelnych był 22-letni Eliot Daenzer. Jego śmierć wstrząsnęła całą społecznością. Organizatorzy prestiżowych zawodów Nendaz Freeride pożegnali Eliota w poruszającym wpisie w mediach społecznościowych: "Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci naszego drogiego Eliota, który w sobotę zginął w lawinie na Eigerze". Wspominają go jako osobę "utalentowaną, skromną i pełną pasji", która uosabiała najważniejsze wartości freeride'u: zaangażowanie, przyjaźń, wolność i głęboki szacunek dla gór. Był nie tylko sportowcem, ale też przyjacielem, kompanem na stokach, inspiracją dla młodszych zawodników i kimś, kto potrafił łączyć determinację z pokorą wobec sił natury. Dla szwajcarskiego sportu to już druga tak bolesna strata w ciągu kilku miesięcy. W grudniu w podobnych okolicznościach zginęła 26-letnia snowboardzistka Sophie Hediger. Jej śmierć również poruszyła całe środowisko. Ma 42 lata i prawo do emerytury. Tyle dostaje od państwa Justyna Kowalczyk