Kilka tygodni temu Franziska Gritsch celebrowała zawodowy jubileusz. Minęło bowiem 10 lat od jej pierwszego występu na arenie międzynarodowej. Narciarka alpejska zaprezentowała się wówczas publiczności w przełęczy Monte Croce/Comelico Superiore w zawodach cyklu National Junior Race. W debiucie nie ukończyła drugiego przejazdu, ale przetarła sobie szlaki i niedługo później rozpoczęła rywalizację w konkursach pod egidą FIS. Na debiut w Pucharze Świata przyszło jej czekać 5 lat. Rok później po raz pierwszy stanęła na podium PŚ. Wywalczyła wówczas 3. miejsce w slalomie równoległym (Sankt Moritz). Do tej pory, reprezentując Austrię, sięgnęła po kilka krążków. Ma na koncie srebro mistrzostw świata (Are 2019) i pięć wyróżnień MŚ juniorów (3 srebra w slalomie i supergigancie oraz dwa brązy w kombinacji). W listopadzie wróciła na stok, o czym oficjalnie poinformowała w mediach społecznościowych. Teraz spieszy z następnym, iście sensacyjnym, komunikatem. Okazuje się, że odchodzi z austriackiej kadry. Powód? Zakochała się, i to ze wzajemnością, w swoim trenerze. W obliczu tego faktu współpraca pod auspicjami federacji nie może być kontynuowana. Fantastyczna postawa. Polka znokautowała rywalki. Rekordowy występ Franziska Gritsch i Florian Stengg żegnają się z austriacką kadrą. Wszystkiemu winne... "zakazane uczucie" Franziska Gritsch, w najnowszym wpisie na Instagramie, na wstępie oświadcza, że ma zamiar podążyć za głosem serca, co oznacza pójście nowymi ścieżkami i wyjście ze swojej strefy komfortu. Ona i trener Florian Stengg zakochali się w sobie, co wymusza decyzje dotykające nie tylko ich sfery prywatnej, ale przede wszystkim zawodowej. Rezygnuje ze ścisłej współpracy z austriacką kadrą, od teraz stworzy ze szkoleniowcem duet. "Ze względu na prywatną sytuację w ÖSV nasza współpraca w ramach austriackiego zespołu nie może nadal trwać, co jest dla mnie osobiście bardzo bolesne. Wspólnie postanowiliśmy kontynuować nasz projekt serca. Oznacza to, że od teraz będę organizowała i kończyła swoje przygotowania do wyścigów jak i same wyścigi poza strukturami federacji" - opisuje narciarka alpejska. Zapewnia, że dobrze przemyślała taki krok. Zdaje sobie przy tym sprawę, z czym to się wiąże, i że teraz będzie odpowiedzialna za te aspekty zawodowych występów, które do tej pory były na głowie działaczy austriackiego związku narciarskiego. Jest gotowa podjąć to wyzwanie. Na nowych zasadach wystartuje już niebawem, podczas slalomu Mistrzostw Świata w Courchevel. Jak sama określa, będzie to jej "pierwszy kamień milowy na nowej drodze". Na koniec składa podziękowania dla rodziny, fanów, menedżera oraz Austriackiego Stowarzyszenia Skiver. Przeszywające krzyki aż rozdzierały serce. Straszliwy wypadek w Pucharze Świata Federacja reaguje na romans zawodniczki i trenera. "To nie jest akceptowalne" Tymczasem na oświadczenie Gritsch zareagowała austriacka federacja, która miała postawić sprawę jasno. W obliczu tak wyglądającej sytuacji współpraca z Florianem Stenggiem nie mogłaby być kontynuowana. "To nie jest akceptowalne. To niesprawiedliwe, jeśli trener drużyny pozostaje w prywatnym związku z podopieczną" - powiedział szef ÖSV Alpine Herbert Mandl w rozmowie z "Kleine Zeitung". "Nie ma już zaufania do tego szkoleniowca, ponieważ jego protegowana jest faworyzowana" - dorzucił. Z kolei sekretarz generalny Christian Scherer przekazał, że federacja i Stengg dogadali się co do polubownego rozwiązania stosunku pracy. "Oboje [Stengg i Grtisch - przyp. red.] chcą kontynuować własny projekt przez resztę sezonu. Franziska będzie przygotowywała się niezależnie, ale pozostanie austriacką zawodniczką. Będzie nadal przestrzegać wytycznych dotyczących ubioru. Opłacimy jej także dojazd na wyścigi i zakwaterowanie, ale treningi musi sama zorganizować" - podsumował. O sprawie jest w środowisku głośno, a cała otoczka sprawiła, że mianowano ją tytułem "zakazanej miłości". Sensacja u Polaków tuż przed Turniejem Czterech Skoczni? "Mistrzowie nie lubią rozmieniać się na drobne"