Od lat 90. regułą było, że Puchar Świata rozpoczyna się w Skandynawii. W końcówce listopada w naszej części Europy ze śniegiem są jeszcze problemy, a północ zwykła gwarantować, ze warunki będą dość dobre, by zawody na pewno się odbyły, w dodatkowo w odpowiedniej zimowej oprawie. Przez lata pierwsze konkursy odbywały się w Lillehammer i Kuopio, aż w 2002 roku przyszła pora na inaugurację w Ruce. Niewielki ośrodek narciarski położony obok Kuusamo na długo został nie tylko żelaznym punktem kalendarza we wszystkich dyscyplinach narciarstwa klasycznego, ale dodatkowo stał się miejscem, gdzie sezon rokrocznie się rozpoczynał. W 2012 roku inauguracja wróciła jednorazowo do Lillehammer, a następnie Międzynarodowa Federacja Narciarska zaczęła kombinować. Działacze zdawali sobie sprawę z popularności skoków narciarskich w Niemczech, więc postanowili zorganizować pierwsze konkursy w Klingenthal. Pamiętne zawody wygrane przez Krzysztofa Bieguna przyniosły jednak mieszane uczucia - wprawdzie skocznia w Klingenthal została sztucznie naśnieżona, ale w jej otoczeniu panowały warunki jesienne, nie mające nic wspólnego z niemal bajkowo-zimowym wizerunkiem Ruki. Czy FIS ukradła Polakom kilka tygodni "Małyszomanii"? Sztuczny śnieg i jesień zamiast mrozu Inauguracja w Klingenthal odbywała się jednak aż do 2016 roku, gdy skoczkowie na start sezonu powrócili - jednorazowo - do Finlandii. Przez cztery kolejne sezony inauguracja gościła w Wiśle, gdzie również konieczne było sztuczne naśnieżanie. Polacy stanęli przed wyborem - albo niezbyt fortunny termin listopadowy, albo ryzyko wypadnięcia Wisły z kalendarza. Wybrano oczywiście pierwsze rozwiązanie, ale wiślańskie inauguracje również odbywały się przy mało zimowym krajobrazie. W 2021 roku działacze FIS postawili na nową (i akurat bardzo zimową) lokalizację, jeśli chodzi o rozpoczynanie sezonu, którą był Niżny Tagił. Przed rokiem powrócono jednak do Wisły, gdzie tym razem nie zdecydowano się już na sztuczne naśnieżanie skoczni - zawodnicy rywalizowali w tzw. warunkach hybrydowych, czyli korzystali z torów lodowych, ale lądowali na igelicie. Tegoroczny sezon to jednak powrót do Ruki. Fiński ośrodek dopiero po raz drugi na przestrzeni ostatnich dwunastu sezonów będzie miejscem pierwszych konkursów, ale daje gwarancję, że sztuczne naśnieżanie nie będzie konieczne, a warunki będą prawdziwie zimowe. To nie jedyne konkursy, które odbędą się na północy już na początku sezonu - po tygodniu skoczkowie przeniosą się do Lillehammer. W środkowej części Europy rywalizacja odbędzie się dopiero w dniach 9-10 grudnia we wspomnianym Klingenthal. W Ruce w piątek odbędą się kwalifikacje, a na sobotę i niedzielę (25-26 listopada) zaplanowane są konkursy. Polski skoczek ofiarą oszustwa. Rywal chciał oddać medal