Stroje defiladowe, które olimpijczycy założą na ceremonię otwarcia i zamknięcia igrzysk są niemal w całości białe. Jak zaznaczyła główna projektantka kolekcji Ranita Sobańska, inspiracją był krajobraz zimowy. "Taki mroźny dzień, kiedy śnieg mieni się w słońcu, stąd na kurtkach damskich kryształki Swarovskiego. Poza tym wykorzystaliśmy motyw etno, który z kolei można zobaczyć na nakryciach męskich. W kolekcji sportowej utrzymaliśmy biało-czerwone barwy, żeby sportowcy czuli się rozpoznawalni" - podkreśliła Sobańska. Jak zaznaczyła, do stworzenia tych strojów użyto najwyższej jakości materiałów i technologii. Oprócz linii defiladowej i sportowej jest jeszcze casualowa. Komplet dla jednego zawodnika składa się z ponad 40 elementów. Prace nad kolekcją rozpoczęły się dwa lata temu, a uczestniczył w nich 60-osobowy zespół. Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki nadmienił, że stroje olimpijskie powinny być wygodne, dobrze dopasowane, zrobione z dobrych materiałów i estetyczne. Zaprezentowane w środowy wieczór ubrania bardzo mu się spodobały. Wykonała je marka 4F, która przygotowywać będzie odzież polskich olimpijczyków do 2018 roku. "Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej współpracy. Najważniejsze, że to polska firma" - dodał Kraśnicki. 4F odpowiadała już za stroje "Biało-czerwonych" podczas dwóch poprzednich igrzysk - zimowych w Vancouver i letnich w Londynie. "Doświadczenie procentuje, ale i zobowiązuje. Naszym celem jest, aby każda kolekcja była coraz lepsza. Soczi to kurort morski, gdzie wbrew pozorom są wysokie temperatury, natomiast konkurencje alpejskie odbywać się będą w górach, więc musieliśmy przygotować stroje na cieplejsze i chłodniejsze warunki" - podsumował prezes 4F Igor Klaja. Dodał, że wyprodukowanie kompletu dla jednego sportowca to koszt kilkunastu tysięcy złotych. Podczas pokazu w modeli wcielili się biathlonistka Monika Hojnisz, były hokeista Mariusz Czerkawski, była snowboardzistka, a obecnie przewodnicząca Komitetu Konkursowego Kraków 2022 Jagna Marczułajtis-Walczak oraz jeden z najlepszych polskich łyżwiarzy szybkich w historii Paweł Zygmunt. Dla tego ostatniego był to debiut w takiej roli. "Tremy jednak nie miałem. Stroje są bardzo fajne, co najważniejsze lekkie. Zastanawialiśmy się tylko jak niemal całkiem białe stroje defiladowe będą wyglądały po tygodniu, ale one są w końcu tylko na uroczyste otwarcie i zakończenie" - ocenił. Jego zdaniem, ubiór ma bardzo duże znaczenie dla zawodników startujących w igrzyskach. "Jeżeli jest brzydki i nie pasuje zawodnikom, to wpływa na złe samopoczucie. Poza tym olimpiada to tak naprawdę rewia mody" - zaznaczył. Były panczenista zwrócił uwagę, że kiedyś ze strojami na igrzyska bywały problemy. "Na olimpiadę w Nagano w 1998 roku dostałem sprzęt na dwumetrowego faceta i nic nie pasowało na mnie. Pożyczałem niektóre rzeczy od dziewczyn na lodowisko, bo mój strój nie nadawał się do niczego. To były jednak inne czasy". Podobną przygodę na tej samej imprezie miała Marczułajtis-Walczak. "Kurtkę miałam po kolana, a bluza dresowa kończyła się pod biustem. Szef misji wzywał nas na dywanik i upominał, że nie korzystamy ze strojów. Dziś nie mamy się czego wstydzić, a wręcz jest się czym pochwalić. Na starty zawodnicy reprezentujące różne dyscypliny mają bardzo odmienne, a te dziś zaprezentowane łączą ich. Mam nadzieję, że przyniosą im szczęście" - podkreśliła. Była snowboardzistka przyznała, że miała tremę przed pokazem, choć ma już pewne doświadczenie w chodzeniu po wybiegu. "Brałam udział w pokazie firmy odzieżowej, ale nie były to ubrania sportowe. Wtedy było gorzej, bo musiałam chodzić na szpilkach" - wspomniała.