To pierwszy w historii przypadek wyniesienia olimpijskiej pochodni w otwarty kosmos. Wędrowała tam już dwukrotnie - w 1996 i 2000 roku - jednak nigdy wcześniej nie wynoszono jej bezpośrednio w przestrzeń kosmiczną. W poniedziałek pochodnia, od której planuje się zapalić znicz olimpiady w Soczi, ma wrócić na Ziemię. Olimpijska część "spaceru" Kotowa i Riazańskiego, którzy na ISS pełnią funkcje inżynierów pokładowych, trwała kilkadziesiąt minut. Pochodnię poza stację wyniósł Kotow, a Riazański uwiecznił ten moment za pomocą aparatu fotograficznego i kamery wideo. Później kosmonauci kilkakrotnie przekazywali sobie pochodnię, co miało symbolizować ich udział w olimpijskiej sztafecie. Pochodnię na Stację w czwartek dostarczyła rakieta Sojuz TMA-11M, której załogę tworzą rosyjski kosmonauta Michaił Tiurin oraz astronauci z USA i Japonii, Rick Mastracchio i Koichi Wakata. Na Ziemię w poniedziałek wróci ona rakietą Sojuz TMA-09, pilotowaną przez Rosjanina Fiodora Jurczychina, Amerykankę Karen Nyberg i Włocha Lucę Parmitano. Oprócz tych sześciorga kosmonautów i astronautów oraz Kotowa i Riazańskiego, na ISS w tej chwili przebywa jeszcze astronauta NASA Michael Hopkins. Obliczono, że od czwartku do poniedziałku Międzynarodowa Stacja Kosmiczna z pochodnią olimpijską wykona 64 okrążenia wokół Ziemi. Pochodnia nie została zapalona na pokładzie ISS, ponieważ płomień strawiłby część dostępnego tlenu i mógłby stanowić zagrożenie dla załogi. Natomiast w otwartej przestrzeni kosmicznej ogień z definicji płonąć nie może. Rosjanie, którzy w dniach 7-23 lutego 2014 roku będą gospodarzami Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, starają się, aby sztafeta ognia olimpijskiego pobiła wszelkie dotychczasowe rekordy. Sztafeta rozpoczęła się 7 października na Placu Czerwonym w Moskwie. Zainaugurował ją prezydent Władimir Putin, dla którego zbliżająca się olimpiada jest oczkiem w głowie. W ciągu czterech miesięcy pochodnia, niesiona przez łącznie około 14 tys. osób, ma przebyć liczącą 65 tys. km trasę przez całą Rosję. Dystans pokona m.in. samolotem, pociągiem, samochodem, a nawet saniami ciągniętymi przez renifery. Po drodze odwiedzi ponad 130 miejscowości. W październiku pochodnię dostarczono na biegun północny na pokładzie rosyjskiego lodołamacza o napędzie atomowym. W listopadzie powędruje jeszcze na dno Bajkału, najgłębszego jeziora na świecie. Z kolei na początku lutego zostanie zaniesiona na szczyt Elbrusu, najwyższego szczytu w Rosji (5642 m n.p.m.). Z Moskwy Jerzy Malczyk