Spisek? Tego nigdy wykluczyć nie można, ale i udowodnić najczęściej nie sposób. Tym razem chodzi raczej o bezmyślną decyzję, niejasne przepisy i chaos organizacyjny, a może i błędny wynik testu. W świecie skoków zawrzało, a "Biało-Czerwoni" nie kryją oburzenia. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! 20 października tego roku - Serge Gnabry z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa, a jeszcze kilka godzin wcześniej trenował z całą drużyną Bayernu. Dzień później mistrzowie Niemiec mają grać w Lidze Mistrzów z Atletico Madryt. Media na całym świecie zastanawiają się, czy spotkanie dojdzie do skutku, choć wszyscy doskonale wiedzą, że żadnego odwołania meczu nie będzie. Następnego dnia Bayern bez Gnabry’ego gromi Atletico 4-0, a o sprawie nikt nie pamięta. Bo piłka nożna to nie skoki, a UEFA to nie FIS. Obawy o nowy sezon w skokach były już przed jego rozpoczęciem.- Trochę przykro, że FIS nie ma stanowczego zdania jeśli chodzi o Covid - mówił nam tuż przed startem sezonu Adam Małysz. Dzisiaj Międzynarodowa Federacja Narciarska wciąż umywa ręce w spornych sytuacjach, a zawodnicy i federacje płacą, w przenośni i dosłownie, za niezrozumiałe decyzje innych. Puchar Świata w skokach tradycyjnie rozpoczął się w Wiśle. W naszym kraju nikt nie nakazywał zagranicznym ekipom poddawania się testom. Startowali wszyscy przebadani u siebie i nie było "kabaretu", jak nazwał dziś Piotr Żyła wykluczenie Polaków z rywalizacji w Oberstdorfie. Co zaskakujące, gdy po mistrzostwach świata w Planicy zakażony został Karl Geiger, pozostali skoczkowie niemieccy bez problemu udali się na zawody do Szwajcarii i nie napotkali tam na żadne komplikacje ze strony organizatorów. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!