Marek Kania prezentuje w tym sezonie Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim wysoką formę. To zawodnik, który wywodzi się z wrotek i latem właśnie stawiał na nie. W tym sezonie jednak znacznie wcześniej rozpoczął treningi łyżwiarskie i to od razu przyniosło efekty. Panczenista Legii Warszawa po raz pierwszy w tym sezonie stanął na podium. Zajął trzecie miejsce na 500 metrów, uzyskując czas 34,76 sek. Przed nim znaleźli się tylko sensacyjny Kazach Jewgienij Koszkin - 34,52 sek. i znakomity Kanadyjczyk Laurent Dubreuil - 34,70 sek. Polacy błyszczą w Pucharze Świata. Dwa podia w Tomaszowie Mazowieckim Trzecie podium w karierze Marka Kanii w Pucharze Świata. Był już pogodzony z brakiem medalu - Jestem bardzo zadowolony. Miałem z tyłu głowy, że mam zaległy medal z tego sezonu, bo w poprzednich zdobywałem je. Udało się to zrobić tu w Tomaszowie Mazowieckim - powiedział Kania, dla którego jest to trzecie indywidualne podium w karierze. Wcześniej też był drugi w Quebecu (luty 2024) i trzeci w Stavanger (listopad 2021). W piątek Kania był dziesiąty na 500 metrów, a w sobotę po raz pierwszy wystąpił w grupie A na 1000 metrów i od razu wskoczył do czołówki, zajmując siódme miejsce. - W piątek popełniłem za dużo błędów, ale rzadko zdarzają się biegi bezbłędne. Jeśli tak jest, to od razu mamy medal. Na tych prędkościach zawsze jeden krok gdzieś ucieknie. To są ułamki sekund. Czasami tego nie widać przed kamerą, ale te błędy czuć. Do medalu zabrakło mi wtedy 0,23 sek. To była suma trzech-czterech błędów - mówił 25-latek. - Jestem bardzo zadowolony, bo w debiucie w grupie A na 1000 m zająłem siódme miejsce. Od trzech sezonów próbowałem się do niej dostać. Jak zobaczyłem czas, to wiedziałem, że będzie dobrze, bo to najlepszy mój wynik w Tomaszowie, a wiedziałem, że nie było dobrego lodu. Może zatem warto będzie powalczyć o start na 1000 m na igrzyskach. Ten dystans idzie mi coraz lepiej. Pierwszy raz na tym dystansie wystąpię w mistrzostwach świata. Skupię się na tym dystansie w przyszłym sezonie - dodał. Kania w niedzielę przed występem ostatniej pary, w której jechali Damian Żurek i niesamowity Amerykanin Jordan Stolz, zajmował trzecie miejsce. Obaj jednak znaleźli się za warszawianinem. Polak jest jednym z pięciu zawodników, którzy tej zimy pokonali Jordana Stolza Dla Stolza, który zajął ostatecznie piąte miejsce - 34,84 sek., to była ledwie druga porażka w sezonie na dystansach, na których startuje, a zatem na 500, 1000 i 1500 metrów. Tej zimy przegrał tylko raz z Japończykiem Tatsuyą Shinhamą. Można zatem powiedzieć, że Kania jest jedną z pięciu osób, które z nim wygrały w tym sezonie, bo w Tomaszowie Mazowieckim było czterech lepszych od Stolza. Amerykanin, trzykrotny złoty medalista ostatnich mistrzostw świata, po raz pierwszy od grudnia 2023 roku znalazł się poza podium na 500 m. - Stolz to jest fenomen. Odkąd skończył 16 lat, zaczął robić furorę. Dwa lata później pierwszy raz zdobył pierwsze seniorskie mistrzostwo. Tacy zawodnicy rzadko się zdarzają. Jest niezwykle poukładany technicznie. Ma świetny timing i doskonale trafia z odbiciem. Podpatrujemy go i bierzemy te elementy, które warto od niego i staramy się wprowadzać u siebie te nowinki techniczne - dodał. Jak widać podpatrywanie najlepszych ma sens, bo teraz to Amerykanin oglądał plecy Polaka. - Apetyt rośnie przed mistrzostwami świata. Rozpędzamy się z każdym startem. Szczyt formy ma być w Hamar - zapowiedział Kania. Kania z szansą na podium w "generalce" Pucharu Świata. Ten sezon jest dla niego przełomowy On w tym sezonie wyraźnie odżył. O tym, jak to jest dobra zima dla niego, świadczy klasyfikacja generalna Pucharu Świata na 500 m. Kania zajmuje w niej czwarte miejsce z szansami walki o podium. - Na pewno będę się starał wskoczyć na podium w generalce w Heerenveen, gdzie za tydzień mamy ostatnie zawody Pucharu Świata. Tam jednak będzie jeszcze Holender Jenning de Boo, którego zabrakło w Polsce. On niedawno pobił dwa rekordy w hali Thialf. Będzie zatem trudno, ale nie poddaję się. Tym bardziej że uwielbiam rywalizować w Heerenveen - powiedział. Zapytany o to, co zrobił, że ten sezon jest dla niego tak udany, odparł: - W tym jest o wiele stabilniej. Cały czas jednak kręcę się w "10". W zeszłym sezonie bujałem się raz z tyłu, a raz z przodu. Zdecydował chyba większy staż łyżwiarski. Na tym najwyższym poziomie w kadrze Polski trenuję dopiero od sezonu olimpijskiego. Każdy kolejny rok jest zatem dla mnie dodatkowym doświadczeniem. W tym roku zacząłem też wcześniej trenować z grupą, bo już od lipca, co wcześniej się nie zdarzało, bo trenowałem też na rolkach. Czasami we wrześniu albo w październiku dopiero dołączałem do grupy. W przyszłym roku planuję jeszcze wcześniej rozpocząć treningi, ale jestem na etapie ustaleń z trenerem. Z Tomaszowa Mazowieckiego - Tomasz Kalemba, Interia Sport