Aleksandra Król w "generalce" snowboardowego Pucharu Świata zgromadziła 170 pkt. Liderką Austriaczka Daniela Ulbing, do której Polka traci tylko 46 "oczek". Warto dodać, że nasza zawodniczka jeszcze nigdy nie była w "10" klasyfikacji generalnej PŚ. Jeszcze lepiej wygląda sytuacja Król w klasyfikacji PŚ w slalomie gigancie równoległym. Tam Polka jest wiceliderką - 120 pkt., a do pierwszej Słowenki Glori Kotnik traci 30 "oczek". Z kolei w klasyfikacji PŚ w slalomie równoległym nasza snowboardzistka jest 12. Z kolei w rywalizacji drużynowej Król wraz z Oskarem Kwiatkowskim zajmują czwarte miejsce. Wyśmienity sezon polskich snowboardzistów Trzeba przyznać, że ten sezon w wykonaniu naszych snowboardzistów jest naprawdę niesamowity. Rozpoczął się od pierwszego w historii miejsca na podium w rywalizacji drużynowej. Król i Kwiatkowski zajęli trzecie miejsce w zawodach w Winterbergu. Teraz w Bad Gastein ukończyli ją na ósmej pozycji. Do tego Król była w Carezzy druga w slalomie gigancie równoległym. - Strasznie się cieszę, bo jestem w grze o Małą Kryształową Kulę, ale też Dużą Kryształową Kulę. Różnice są naprawdę niewielkie - mówiła Król w rozmowie z Interia Sport. Do tej pory nowotarżanka dwukrotnie zajmowała miejsce w "10" klasyfikacji PŚ w poszczególnych konkurencjach. W 2019 roku była na zakończenie sezonu 10. w slalomie gigancie równoległym i ósma w slalomie równoległym. - Miałam pewien plan na ten sezon. Tym były miejsca na podium Pucharu Świata. Tymczasem okazało się, że jest szansa walczyć o końcowy triumf. Byłoby bardzo fajnie sięgnąć po Kryształową Kulę - powiedziała 32-latka. Dobre wyniki ją wyluzowały Nasza zawodniczka przyznała, że nie czuje presji, choć doskonale sobie zdaje sprawę z tego, jakie wyniki osiąga w tym sezonie. - Wiem, na jakim jestem poziomie i jakie jest moje miejsce w Pucharze Świata. W zawodach staram się jeździć tak, jak na treningach. Oczywiście, że kiedy nie jestem na podium, to trochę się irytuję. Mimo tego cieszę się z jazdy. Tak było choćby w Bad Gastein - opowiadał Król, która we wspomnianej miejscowości zajęła ósme miejsce w slalomie równoległym. Bez dwóch zdań Polka na dobrych występach w tym sezonie buduje pewność siebie. Ta bardzo się przyda, bo teraz przed snowboardzistami prawdziwy wysyp startów. Już w sobotę (14 stycznia) w Scuol rywalizacja w slalomie gigancie równoległym. Tydzień później w Bansko występ w tej samej konkurencji, ale też w slalomie równoległym, a na koniec stycznia wypad do Blue Montain w Kanadzie, gdzie będą aż dwa slalomy giganty równoległe. - Po tak dobrych występach mam teraz o wiele spokojniejszą głowę, choć przed trzema pierwszymi startami byłam strasznie zestresowana. Budziłam się o piątej rano i nie mogłam jeść. Udane występy jednak mnie rozluźniły. Moje ciało jest teraz mniej napięte i przez to jazda jest płynniejsza. Nie mam już teraz większych problemów z kwalifikacjami, a to był mój słaby punkt - mówiła Król. Polka narzekała na trudne przygotowania. Latem były problemy ze śniegiem na lodowcach, ale - jak przyznała - paradoksalnie akurat to mogło pomóc naszym snowboardzistom. - Wszyscy mieli trudne warunki, przez co zrównaliśmy się z resztą stawki. Zazwyczaj te kraje alpejskie mieli przewagę bliskości gór. Mogli trenować w dobrych warunkach, podczas gdy my trafialiśmy ze zgrupowaniami różnie. Raz było dobrze, raz było źle - zauważyła. Aleksandra Król chce spełnić marzenia w MŚ Luty to dla snowboardzistów najważniejszy czas. W gruzińskim Bakuriani odbędą się bowiem mistrzostwa świata. Tam Król zapowiada walkę o wymarzony medal. - Nigdy nie byłam na tych trasach. Widziałam tylko zdjęcia i słyszałam opowieści o trasach. Podobno są bardzo fajne, a do tego śnieg jest podobny do tego w Pekinie. Lubię takie agresywne warunki. Myślę, że namieszam tam trochę. Chcę spełnić swoje marzenia - zapowiedziała.