Skandal związany z podejrzeniem o doping Kamiły Walijewej wstrząsnął całymi igrzyskami w Pekinie. Po zawodach drużynowych w łyżwiarstwie figurowym wstrzymano ceremonię medalową, a rywalizacja solistek zakończyła się dramatem młodziutkiej Rosjanki. Sprawa cały czas nie jest zamknięta, choć minęło już kilka miesięcy. Śledztwo trwa i choć Rosjanie, oględnie rzecz ujmując, nie słyną ze skuteczności w walce z dopingiem, to wygląda na to, że Walijewa nie może liczyć na taryfę ulgową. Tak przynajmniej wynika z zapowiedzi Nikołaja Wałujewa. Czytaj także: Młody talent opuszcza Polskę. Będzie reprezentował inny kraj - Śledztwo będzie kontynuowane. Jeśli okaże się, że w jej organizmie znalazły się zakazane substancje, młody wiek nie będzie wymówką. Nie chodzi tu o wiek, a o to, czy zażywałeś substancje dopingujące, czy nie. Czy zostały ci wstrzyknięte lub nie. Nie ma tutaj trzeciej drogi - mówił były mistrz świata w boksie, a obecnie deputowany do rosyjskiej Dumy Wałujew, będący mocno powiązany z Władimirem Putinem. Sprawa Walijewej cały czas wywołuje spore zamieszanie w środowisku łyżwiarzy. Genialna Rosjanka, która biła wszelkie rekordy, prowadzona przez kontrowersyjną Eteri Tutberidze, teraz przez wielu postrzegana jest jako oszustka. I jeśli faktycznie potwierdzą się dopingowe oskarżenia, może to oznaczać koniec tej błyskotliwej, choć krótkiej kariery.