To był popis Władimira Semirunniego w Tomaszowie Mazowieckim. 22-latek, który do Polski uciekł po tym, jak jego kraj zaatakował Ukrainę, jechał na 5000 metrów w Pucharze Świata w łyżwiarstwie szybkim tak, że ręce same składały się oklasków. Semirunni uzyskał czas 6.17,90 sek. To był jego nowy rekord życiowy, który wyraźnie poprawił, ale też wynik, który dał mu zwycięstwo w grupie B. W niej bardzo dobrze spisał się też Szymon Palka, który zajął dziewiąte miejsce. On przejechał ten dystans w czasie 6.28,61 sek. To był jego najlepszy wynik w karierze na tomaszowskim torze. Wyraźnie jednak ustępował 22-latkowi. Strach o naszego medalistę mistrzostw świata. Groźne sceny na koniec Pucharu Świata Władimir Semirunni jeździ na poziomie najlepszych na świecie Finalnie okazało się, że w grupie A, czyli tej, w której jeżdżą najlepsi, Semirunni przegrałby tylko z Norwegiem Sanderem Eitremem - 6.16,62 sek. To tylko pokazuje możliwości, jakimi dysponuje 22-latek. Ma on zatem szansę na bardzo dobry wynik w czasie mistrzostw świata. Jest jednak jeden problem. Polska nie ma kwalifikacji na tym dystansie. Jedyną szansą jest uzyskanie czasu, który da mu szansę na występ. Obecnie awans daje wynik 6.13,60 sek. I pojawił się kolejny problem. Polska ma tylko jedno miejsce w Pucharze Świata na długich dystansach, bo przez lata nie mieliśmy zawodników na odpowiednio wysokim poziomie. Tymczasem w najbliższy weekend w Heerenveen są ostatnie zawody sezonu, w których można uzyskać kwalifikację na MŚ. Regulamin Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego jasno wskazuje, że powinien jechać najwyżej sklasyfikowany zawodnik w Pucharze Świata. W nim Palka jest o jeden punkt przed Semirunnim. Teraz związek musi zrobić też wszystko, by Semirunni jak najszybciej otrzymał polskie obywatelstwo, bo tylko z nim może wystąpić za rok w zimowych igrzyskach olimpijskich. Patrząc na to, jak się on rozwija, to może być bardzo mocnym punktem naszej ekipy. - To jest nasz cel, by to obywatelstwo było o czasie. Zrobimy, co w naszej mocy, by jak najszybciej je otrzymał. Są mocne argumenty, by go w tym wspierać - przyznał Niedźwiedzki.