Łyżwiarstwo figurowe jest w Rosji niezwykle popularną dyscypliną, przynoszącą w dodatku bardzo duże sukcesy. Z ostatnich igrzysk w Pekinie sportowcy z tego kraju przywieźli w konkurencjach na tafli sześć medali, z czego dwa złote. Nic zatem dziwnego, że wykluczenie zawodników i zawodniczek z międzynarodowej społeczności w tym akurat sporcie jest dla władz tak dotkliwe. Rosjanie organizują własne Grand Prix. Tak odpowiadają na sankcje Od dłuższego czasu Rosjanie nie mogą brać udziału w zawodach pod egidą ISU, odbywających się poza ich ojczyzną. W poniedziałek poinformowano jednak również, że żadne nie będą mogły zostać przeprowadzone na terytorium ich kraju, a także Białorusi. Ruch ten bardzo dosadnie skomentowała trenerka, a w przeszłości zawodniczka, Tatiana Tarasowa. <a href="https://sport.interia.pl/zimowe/news-rosjanka-wsciekla-po-decyzji-wladz-brakuje-inteligencji-i-ta,nId,5982839">- Szkoda, że ISU brakuje inteligencji i taktu, aby zrozumieć, co się dzieje - grzmiała. </a> Rosjanie szukają jednak rozwiązania, które umożliwi ich sportowcom rywalizację, nawet w ograniczonym wymiarze. Tarasowa wyznała, że Ministerstwo Sportu, w porozumieniu z krajową federacją łyżwiarstwa figurowego planuje stworzenie własnego, "wewnętrznego" Grand Prix. - To przyda się naszym zawodnikom, choć naturalnie, nie będzie tym samym, co międzynarodowa rywalizacja - stwierdziła. Oleg Matytsin, minister sportu stwierdził z kolei, że takie zawody na pewno będą cieszyć się bardzo dużą popularnością nie tylko w kraju, ale i na całym świecie. Zasygnalizował przy tym, że może wziąć pod uwagę zaproszenie sportowców z innych krajów. W poniedziałek przekazano, że łyżwiarska federacja Armenii <a href="https://sport.interia.pl/zimowe/news-ten-kraj-broni-rosjan-zaprasza-ich-na-swoje-zawody,nId,5983009">zaprosiła zawodników i zawodniczki z Rosji do udziału w mistrzostwach kraju.</a>