- Na torze nie doszło do otwarcia bramki przejazdowej, choć wcześniej nasz zawodnik dostał zielone światło. W efekcie z wielką prędkością w nią uderzył. I to było bezpośrednią przyczyną tego wypadku - zrelacjonował Kumidor. Informacje, przekazane przez naszego rozmówcę, pochodzą od Janusza Tatery, sekretarza generalnego PZSSan. Ten z kolei ma je bezpośrednio od trenera kadry narodowej, Marka Skowrońskiego. Jak przekazał szkoleniowiec, w tej chwili trwa operacja, a uszkodzeniu uległa rzepka w lewym kolanie. Sochowicz miał poważny wypadek. Marek Skowroński przekazał wieści Polski Związek utrzymuje bezpośredni kontakt z trenerem, konsulem RP w Pekinie, Polskim Komitetem Olimpijskim, Centralnym Ośrodkiem Medycyny Sportowej w Warszawie, Centrum Operacyjnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz ubezpieczycielem. Informację o wypadku 25-letniego Sochowicza, jako pierwszy, nagłośnił portal Onet. Do zdarzenia doszło w Yanging. Podczas treningu na torze olimpijskim nasz czołowy saneczkarz w jedynkach wstępnie doznał złamania kości piszczelowej. Kolejna informacja tego portalu wlała w serca kibiców jednak znacznie więcej optymizmu. - Mateusz Sochowicz nie ma jednak złamanej nogi. Trener przyznał, że tak to wyglądało. Okazało się, że kość była na wierzchu, bo doszło do bardzo głębokiego rozcięcia nogi - napisał na Twitterze red. Kalemba. Kumidor na pytanie, czy zatem wina ewidentnie leży po stronie gospodarzy toru, odparł otwarcie: - Tej bramki nie powinno być. Mateusz nie miał prawa w nią uderzyć. To fatalna wiadomość w sezonie zimowych igrzysk, wszak olimpiada w Pekinie rozpoczyna się już 4 lutego. Trzy lata temu, w debiucie na najważniejszej imprezie sportowej świata w Pjongczangu, Sochowicz zajął w swojej koronnej konkurencji 27. miejsce. Artur Gac