Adam Małysz ofiarował prezydentowi flagę z symbolem igrzysk Vancouver 2010 i podpisami naszych reprezentantów. Oprócz podpisów skoczków znalazł się na niej autograf także biegaczki Justyny Kowalczyk. Małysz przypomniał, że dotychczas Polacy zdobyli cztery medale. - Igrzyska jeszcze się nie skończyły i wierzę, że będzie jeszcze lepiej - mówił. Lech Kaczyński podkreślił, że polski skoczek to "jedna trzecia" wszystkich naszych medali na zimowych igrzyskach. - Jego cztery, mamy 12, z tego cztery już na tej olimpiadzie - wymienił. Życzył zawodnikowi dalszych sukcesów, choć - jak zauważył - "czas płynie". - Można powiedzieć, że zadanie zostało przez pana wykonane nie w stu, a w dwustu procentach - ocenił prezydent. Dodał, że przed startem życzył Małyszowi "wszystkiego najlepszego", ale - jak przyznał - wydawało mu się, że to jest niemożliwe. - Ale okazało się możliwe, zwłaszcza dwa medale - mówił L. Kaczyński. Prezydent przypomniał też inne sukcesy polskiego skoczka: cztery Puchary Świata, pięć medali mistrzostw świata (cztery złote i srebrny). - Inaczej mówiąc, to sukcesy w sportach zimowych w ogóle niepowtarzalne, jeżeli chodzi o nasz sport, a w sporcie w ogóle. To tylko nieliczne osoby, a w tej chwili mogę sobie tylko przypomnieć panią Irenę Kirszenstein-Szewińską, jako kogoś kto miał sukcesy porównywalne - powiedział L. Kaczyński. Zdaniem prezydenta, Małysz "nie tylko sukcesami zdobywa sobie popularność olbrzymią w naszym społeczeństwie". - Ale także swoją postawą, całą skromnością - tutaj troszkę mi głupio prawić komplementy - ale swoją bezpośredniością, taką naturalnością - podkreślił L. Kaczyński. Prezydent zadeklarował zarazem, że jest zwolennikiem idei organizacji w Polsce imprez sportowych najwyższej rangi, w tym igrzysk olimpijskich. - Musimy skończyć z przeświadczeniem, że nas na to nie stać. Czas, w którym nasz kraj był biedny się skończył. W skali globalnej jesteśmy bogaci - powiedział. Dodał zarazem, że znacznie łatwiej byłoby zorganizować igrzyska zimowe, wspólnie z sąsiadami - Słowacją i Czechami, niż letnie; ich przeprowadzenie możliwe jest jednak najwcześniej za kilkanaście lat. Na śniadaniu, którym prezydent podjął Małysza i jego żonę, wśród potraw, które pojawiły się na stole, dominowały sery: białe, żółte i wędzone, w tym oscypki, a także ryby: pstrąg i halibut. Całość dopełnił słodki kołacz. Przed prezydencką rezydencją nie zabrakło fanów Adama Małysza. Iwona i Jarosław Rusinkowie wraz z synem Kubą przyjechali na ferie z Chełma. - Dowiedzieliśmy się rano, że prezydent zaprosił Adama na śniadanie. Przyjechaliśmy. Może uda nam się dostać autograf od mistrza, choć szanse są niewielkie - powiedziała Iwona Rusinek. Prezydent przyjechał do swej rezydencji wprost z Ukrainy, gdzie uczestniczył w uroczystości zaprzysiężenia prezydenta Wiktora Janukowycza. Prezydencka rezydencja - Zameczek na Zadnim Groniu powstał w latach 1929-1931. Jest darem ślązaków dla prezydenta Ignacego Mościckiego. Został wzniesiony na miejscu dawnego pałacyku należącego do Habsburgów. Zaprojektował go Adolf Szyszko-Bohusz. W obiekcie tym chętnie przebywał prezydent II RP Ignacy Mościcki, a w czasach PRL-u Bolesław Bierut i Józef Cyrankiewicz.