W weekend blisko 240 panczenistów z 27 krajów o kolejne punkty Pucharu Świata rywalizowało w tomaszowskiej Arenie Lodowej, jedynej w kraju hali z krytym torem do łyżwiarstwa szybkiego. To były pierwsze od 19 lat zawody tego cyklu przed polską publicznością. Jak przyznał Tataruch, organizacja tego wydarzenia była dużym wyzwaniem i jednocześnie egzaminem od którego zależało to, czy Polska może liczyć na goszczenie łyżwiarskich imprez tej rangi w kolejnych latach. "Jesteśmy zadowoleni, bo wszystko udało się perfekcyjnie. O drobnych potknięciach wiemy tylko my i nie były one widoczne na zewnątrz. Zawody okazały się organizacyjnym sukcesem - uczestnicy chwalili dobre warunki, a w sobotę zabrakło biletów, co w Polsce jest rzadkością na łyżwiarskich imprezach. To była najlepsza promocja naszej dyscypliny" - podsumował szef PZŁS pełniący funkcję przewodniczącego komitetu organizacyjnego zawodów PŚ w Tomaszowie Maz. Dodał, że organizatorzy walczyli o pozytywną opinię przedstawicieli Międzynarodowej Unii Łyżwiarska (ISU), która decyduje o miejscach rozgrywania najważniejszych imprez. "Jest ogromna szansa, że Puchar Świata za rok znów odbędzie się w Polsce. Wszyscy obecni w Tomaszowie Maz. delegaci chwalili organizację i twierdzili, że będą popierali naszą kandydaturę" - podkreślił Tataruch. Prezes związku pozytywnie ocenił też występy reprezentantów kraju przed polską publicznością. Z 16-osobowej kadry najlepiej spisała się Natalia Czerwonka, która w indywidualnych konkurencjach zajęła siódme miejsce na 1500 m i dziewiąte na 1000 m oraz szóste w drużynie. Na szóstej pozycji sklasyfikowana została drużyna sprinterów. "Oczywiście chciałoby się więcej, w tym miejsc na podium w grupie A. Na to musimy jeszcze poczekać, ale widać, że jest postęp i z zawodów na zawody jest coraz lepiej. Starty w Pucharze Świata są punktem pośrednim, bo docelową imprezą w tym sezonie będą mistrzostwa świata w lutym" - przyznał szef PZŁS. Były czołowy panczenista kadry Konrad Niedźwiedzki oceniając starty "Biało-Czerwonych" zwrócił uwagę, że na tomaszowskim torze uzyskali oni najlepsze wyniki w tegorocznym cyklu PŚ. "Trzeba wyróżnić Natalię Czerwonkę, czy Artura Nogala, który wygrał 500 m w grupie B. Dobrze zaprezentowały się drużyny sprinterskie. Zbyszek Bródka był 12. na 1500 m, ale on cały czas się poprawia. Mam nadzieję, że forma wszystkich będzie rosła. Młodzi zobaczyli, że dla takiej publiczności warto się starać" - powiedział medalista olimpijski z Soczi. Zaznaczył, że kadra panczenistów jest obecnie w trakcie pokoleniowej zmiany warty i na sukcesy trzeba poczekać. "Na pewno nie od razu zostaną zbudowane drużyny, jakie mieliśmy w Soczi. Ale dajmy im czas, bo my też nie od razu zdobywaliśmy medale. Natalia, Zbyszek i Artur Waś to są filary naszej reprezentacji, ale wkrótce dobije do nich Karolina Bosiek, Piotrek Michalski czy Kaja Ziomek. Oni zaczną błyszczeć, tylko trzeba dać im trochę czasu" - zapewnił Niedźwiedzki, który po zakończeniu kariery pozostał blisko swojej dyscypliny w PZŁS. W kolejny weekend Polaków czekają starty w PŚ w holenderskim Heerenveen. Autor: Bartłomiej Pawlak