Przedłużające się opady deszczu, wielodniowe i bardzo intensywne, spowodowały podniesienie się stanu wód w Słowenii. Sytuacja była coraz poważniejsza z dnia na dzień, aż w końcu doszło do klęski żywiołowej. W sierpniu media z całej świata obiegły zdjęcia słoweńskich miast i wsi znajdujących się pod wodą. Skala powodzi była tak wielka, że w komentarzach mówiło się nawet o potopie "biblijnych rozmiarów". Po ustąpieniu wody zaczęło się naprawianie szkód i szacowanie wysokości strat, choć szybko okazało się, że ustalenie konkretnej kwoty może być praktycznie niemożliwe, bo skala zniszczeń jest ogromna. W wyniku powodzi ucierpiała m.in. miejscowość Ljubno, w której co roku gości Puchar Świata w skokach narciarskich kobiet, ostatnio będący częścią Turnieju Sylwestrowego. Miejscowi działacze szybko zaczęli zapewniać, że mimo dużych zniszczeń w otoczeniu skoczni najbliższej zimy zawody PŚ znów będą mogły się tu odbyć. Obecnie, dwa miesiące po powodzi, wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście tak będzie, choć poniesione straty oszacowano na ponad milion euro. Co się dzieje z Kamilem Stochem? "Nie wiem, na jakim poziomie jestem" Puchar Świata nie jest zagrożony Mimo powodzi prace związane z doprowadzeniem otoczenia skoczni do porządku potoczyły się szybko - w pomoc miał zaangażować się osobiście m.in. Anze Lanisek. Po upływie niespełna dwóch tygodni główna część sprzątania była już wykonana, choć wiele wciąż jest do zrobienia - w tym wspomniane położenie na nowo igelitu. Zniszczenia nie powinny mieć wpływu na organizację Pucharu Świata kobiet. Działacze z Ljubna zapewniają, że w dniach 27-28 stycznia 2024 roku konkursy mają odbyć się zgodnie z planem, choć nie kryją, że liczą na dodatkową pomoc ze strony Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, niezbędną w sytuacji, gdy ponieśli koszty związane z doprowadzeniem obiektu do stanu użytkowalności. Apoloniusz Tajner dostał się do sejmu. Spotkał się z wulgaryzmami