"Zawieszam karierę sportową! (...) Może jestem upośledzony i nie umiem dobrze zjechać na sankach, ale nie na tyle, żeby nie widzieć, co się dzieje wśród innych nacji, mam dosyć bycia przeciwnikiem dla juniorów, którzy przechodzą do seniorów (...) Mam w co inwestować mój czas, bo na ten moment potencjał w Polskich sankach został wyczerpany! Gównoburzę czas zacząć!" - napisał Mateusz Sochowicz w mediach społecznościowych tuż przed mistrzostwami świata w Altenbergu, które miały być dla niego ostatnim startem w sezonie i być może całej karierze. - Sam jestem ciągle zwodzony obietnicami. Niby wszystko gra, są środki na to, a jednak nic nie dzieje się w tym temacie. Nie rozwijamy się. Stoimy w miejscu. Mam tego po dziurki w nosie - mówił kilka dni później nasz saneczkarz w rozmowie z Interia Sport. Poruszające słowa polskiego olimpijczyka. Ma już dość. "Ścigałeś się golfem z porsche?" Wielkie zaskoczenie. Polski olimpijczyk odwiesił karierę. Niemcy szykują mu nowoczesny sprzęt Postanowiliśmy zatem sprawdzić, jak wiedzie mu się w życiu po karierze. I ku zaskoczeniu, okazało się, że Sochowicz, dwukrotny olimpijczyk, właśnie zakończył trening w Koenigssee. Wrócił do sportu i szykuje się na kolejny sezon, a potem na igrzyska. Przekazał też dobre wieści. Po raz pierwszy w karierze będzie miał całkiem nowe sanki, które robią mu Niemcy, a to specjaliści w tej materii. - Będę robił wszystko, żeby jeździł, jak najszybciej. Zresztą zawsze to robiłem. Zobaczymy, jaki to przyniesie efekt. Jestem nastawiony do tego wszystkiego bardzo pozytywnie. Jeśli chodzi o start, to należę do ścisłej światowej czołówki. Teraz tylko trzeba to przekuć w szybką i dobrą jazdę w dalszej części toru. Nad tym będziemy pracować w okresie przygotowań na torach lodowych. Już pod koniec września wejdziemy do rynny w Lillehammer - dodał. Sochowicz zapowiedział, że wystartuje we wszystkich zawodach Pucharu Świata w tym sezonie. Obecnie przebywa na zgrupowaniu w Koenigssee, gdzie niemiecka kadra ma wewnętrzne zawody na wieży startowej. Razem z nimi rywalizuje polska reprezentacja. Zajęcia na wieży startowej odbywają się na lodzie. - Za kilka dni w Lillehammer zobaczymy, czy dalej potrafię jeździć - śmiał się nasz saneczkarz. Latem zdobył najwyższą górę Europy. "W życiu nie doświadczyłem takiej bezsilności" W czerwcu Sochowicz dość niespodziewanie stanął na szczycie najwyższej góry Europy - Mont Blanc. Jak to jednak "Mewa", musiał czegoś zapomnieć i potem była walka o to, by nie nabawić się odmrożeń. - Teraz mamy trenera przygotowania motorycznego i on dba o to, by treningi były dobrze wykonywane. Okazało się, że sam robiłem o wiele za dużo. Teraz zatem robię o wiele mniej, a efekt treningów jest o wiele lepszy. Miałem zatem czas i z grupą znajomych ruszyłem na Mont Blanc. To było w czerwcu. Na górze były minusowe temperatury, a ja zapomniałem karimaty pod śpiwór. Spałem zatem na linach w namiocie - opowiadał Sochowicz. "Góry i brak tlenu złamały mnie psychicznie, co jeszcze się nikomu nie udało, w życiu nie doświadczyłem takiej bezsilności i zwątpienia. Ale spoko, wstałem. Brak aklimatyzacji składa mocniej, niż mogłem sobie to wyobrazić, a im więcej energii masz, tym więcej ci jej zabiera wysokość. Uwierzcie, że nic nie cieszy bardziej niż możliwość nabrania oddechu pełną piersią - korzystajcie" - tak zakończył w mediach społecznościowych swój wpis o tym, jak wszedł na "Dach Europy".