Polski mistrz został potrącony przez samochód. Walczy o powrót do sportu, a igrzyska tuż-tuż
Ponad dwa miesiące temu Oskar Kwiatkowski, nasz były mistrz świata w snowboardowym slalomie gigancie równoległym, przeszedł poważną operację więzadeł w kolanie. To był efekt potrącenia przez samochód. Dziś "Gumiś", który jest jedną z naszych wielkich nadziei na medal zimowych igrzysk olimpijskich w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo, już porusza się bez ortezy. Trwa walka o powrót do treningów.

W Livigno, gdzie będą rywalizować snowboardziści, walka o medale w slalomie gigancie równoległym rozegra się 8 lutego 2026 roku. Do tego dnia zostaje zatem dziewięć miesięcy.
Oskar Kwiatkowski przyznał, że chirurg, który go operował, mówił o tym, że za szybko stara się wracać do sportu. Powinien jeszcze nosić ortezę, a tymczasem nasz snowboardzista już chodzi i jeździ na rowerze.
Oskar Kwiatkowski przeżywał trudne chwile. "Byłem przybity"
Skoro "Gumiś" już tak przyspieszył z powrotem do sportu, to lekarzowi zostało tylko prosić go o rozwagę i uwagę w wykonywaniu ćwiczeń. Na razie wciąż nasz były mistrz świata nie może biegać i pewnie jeszcze chwilę to potrwa, zanim będzie mógł sobie na to pozwolić.
- Siłownią i rowerem jestem jednak w stanie zrobić fajną bazę przed rozpoczęciem przygotowań do sezonu zimowego - przyznał Kwiatkowski w rozmowie z Interia Sport.
Trenerzy i osoby związane z naszym snowboardzistą wielokrotnie powtarzały, że na Kwiatkowskiego trzeba wylewać kubeł zimnej wody, bo jest naprawdę w gorącej wodzie kąpany.
Trenerzy nawet śmieją się ze mnie, że jestem beton: ciężki do zajechania i odporny na wiedzę. Rzeczywiście rozwagi mi czasem brakuje. Nie ukrywam, że w tym roku życie trochę mnie doświadczyło
~ mówił 29-latek.
Kwiatkowski nie ukrywał, że zaraz po tym, jak nabawił się urazu, przeżywał trudne chwile.
- Kiedy chodziłem o kulach, to byłem bardzo przybity. Miałem depresję, ale jak zacząłem tylko normalnie funkcjonować, to mam w sobie coraz więcej spokoju wewnętrznego. Mam też przekonanie, że zdążę się przygotować do igrzysk. Nie chciałbym tam jednak tylko wystartować, bo mam wysokie cele. Czasami jednak przez nie się spalałem. Do tego dochodziły ambicje trenera. Teraz zatem trochę ciszy pewnie mi pomoże. Niestety kolano już nigdy nie będzie takie samo, ale będę robił wszystko, bym miał jak największą mobilność - powiedział Kwiatkowski.
Snowboardzista przeszedł pod koniec lutego rekonstrukcję więzadeł w kolanie. Do tylnego krzyżowego pobrano mu ścięgna z dwóch mięśni - półścięgnistego i smukłego. Miał też zerwane więzadło przyśrodkowe, więc doszyto je tasiemką. Do tego miał też szytą łąkotkę.
- Mam nadzieję, że półtora miesiąca, jakie dałem łąkotce na zagojenie się, wystarczyło jej, bo miałem jej dać odpocząć znacznie dłużej. Czasem coś strzeli w tym kolanie i to jest dziwne uczucie, ale lekarz o wszystkim wie. Prosił mnie tylko, bym nie zawalczył za wszelką cenę o jak najszybsze uzyskanie pełnego zgięcia w kolanie, bo to może zaszkodzić łąkotce - tłumaczył zawodnik z Białego Dunajca.
Kwiatkowski chciałby już w sierpniu wejść na deskę.