W 2014 roku polskie łyżwiarstwo szybkie osiągnęło niewyobrażalny sukces. Biało-Czerwoni wywalczyli trzy medale zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi. Po historyczne złoto sięgnął na 1500 metrów Zbigniew Bródka, srebro wywalczyła kobieca, a brąz męska drużyna. Od razu też pojawił się na tapecie temat braku krytego obiektu w Polsce, w którym można byłoby uprawiać łyżwiarstwo szybkie. Sportowcy i działacze kuli żelazo, póki gorące. Trafili w dobry czas, bo akurat zbliżały się wybory prezydenckie i parlamentarne. Pojawiły się zatem głosy, że ówcześnie rządzący, czyli Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe, nie zrobili nic po sukcesie żeńskiej drużyny w zimowych igrzyskach olimpijskich w Vancouver (2010), kiedy to nasze panie sensacyjnie wywalczyły brąz. Było wiele pomysłów na to, jak i gdzie postawić halę, ale żaden nie został zrealizowany. Teraz jednak argumenty były mocniejsze i wykorzystała to ówczesna opozycja, a szczególnie Prawo i Sprawiedliwość. Za punkt honoru wzięli sobie postawienie pierwszego w naszym kraju krytego obiektu, w którym można byłoby trenować łyżwiarstwo szybkie. Natalia Maliszewska ma poważne kłopoty. Związek wydał oświadczenie. Pada wiele pytań Szybko spełniona obietnica wyborcza Jesienią 2015 roku PiS doszło do władzy, a już w grudniu 2017 roku w Tomaszowie Mazowieckim otwarto Arenę Lodową. Koszt inwestycji wyniósł blisko 50 milionów złotych, z czego ponad 40 procent środków pochodziło z dofinansowania z Ministerstwa Sportu i Turystyki. - To jest nowoczesna Polska, to jest Polska ambitna, Polska rozwijająca się w sposób zrównoważony, czyli taki, że właśnie takie miasta jak Tomaszów Mazowiecki otrzymują tego typu obiekty. Po to, żeby się nimi opiekować, ale także po to, żeby się nimi szczycić, by przyciągać także gości z zagranicy, na treningi, na wielkie wydarzenia sportowe. Tamta ekipa tego nie zrealizowała, ale jest dla mnie wielką satysfakcją, że także w łyżwiarstwie, w zabezpieczeniu jego potrzeb, możemy spokojnie mówić o tym, że zaistniała dobra zmiana - mówił na otwarciu obiektu Andrzej Duda, Prezydent RP. Poseł PiS Marek Matuszewski odczytał wówczas list od prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, który m.in. zwrócił uwagę, że Arena Lodowa jest największym i najnowocześniejszym tego typu obiektem w kraju. Pogratulował wszystkim osobom, które wniosły swój wkład w jej powstanie, a w szczególności prezydentowi Tomaszowa Mazowieckiego Marcinowi Witko. Dodał, że sukcesy w sporcie oraz kibicowanie są w dzisiejszym świecie jednym z najważniejszych sposobów budowania marki i prestiżu swojego kraju. Polska kadra musi w najważniejszym momencie wyjechać do Niemiec. Trener grzmi Prawie sześć lat później ten prestiż jest jakby mniejszy. Owszem obiekt stoi, ale akurat w momencie, kiedy jest najbardziej potrzebny, czyli w okresie przygotowań do sezonu, nie jest dostępny. To sytuacja kuriozalna. Reprezentacja Polski, zamiast przygotowywać się na obiekcie w kraju, musi wyjechać do Niemiec, bo tam jest przede wszystkim lód i - co ciekawe - paradoksalnie treningi za naszą zachodnią granicą mogą okazać się tańsze niż w Arenie Lodowej, która była otwierana z taką pompą.Areną Lodową zarządza spółka Tomaszowskie Centrum Sportu. To z nią Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego ustala terminy akcji szkoleniowych, co wiąże się z dostępnością lodu. W kwietniu tego roku obie strony ustaliły, że w październiku będzie potrzebny lód na 10 dni. Miało to związek z treningami, ale też kwalifikacjami reprezentacji Polski do Pucharu Świata, a także mistrzostwami Polski, które były zaplanowane na dni 26-29 października. Nagle jednak, na kilka tygodni przed tą akcją, PZŁS dowiedział się, że spółka jednak nie będzie mroziła lodu w tym terminie. To postawiło związek w trudnej sytuacji. Trzeba było podjąć szybkie kroki, by naprędce zorganizować coś w zamian dla kadr seniorskich, młodzieżowych i juniorskich. Po raz pierwszy od 2017 roku kwalifikacje reprezentacji Polski musiały zostać przeniesione za granicę. Odbędą się one w niemieckim Inzell. To kiedy była stała baza Polaków, ale to było w czasach, gdy w kraju nie było hali lodowej. Teraz ona jest, ale - jak widać - nie do końca przydatna. Odkąd istnieje Arena Lodowa, nie było takiej sytuacji, by nie było w niej lodu w październiku i listopadzie. To dezorganizuje nie tylko pracę kadr, ale także klubów sportowych. Gigantyczne ceny prądu dużym problemem Jak się okazuje, za wszystkim stoi rachunek ekonomiczny. - Nie mam środków, więc trudno, żebym mroził lód. Miasto nie jest w stanie płacić milion złotych za każdy miesiąc lodu w hali, bo tyle to kosztuje, a nikt nie chce się dołożyć. Kiedyś płaciłem 180 złotych za megawat, a teraz 1200 zł. To diametralna różnica, a średnio miesięcznie zużywamy około 700 MWh. Do tego dochodzi ciepło technologiczne, które kosztuje 250 tysięcy złotych. Ministerstwo już żyje nową halą w Zakopanem, a ja nie będę mroził lodu tylko na 10 dni, bo to się po prostu nie opłaca. Uprzedziłem zatem PZŁS i uzgodniłem z nimi wszystko. Gdyby znaleźli środki w ministerstwie, to mógłbym mrozić. Za swoje nie będę, bo to jest spółka prawa handlowego i nie mogę jej narażać na starty - powiedział w rozmowie z Interia Sport Roman Derks, były prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, a obecnie prezes spółki Tomaszowskie Centrum Sportu. - Będzie dobrze. Proszę się nie martwić. Dla związku przeprowadzenie kwalifikacji w Inzell nie jest żadnym problemem - dodał. Okazuje się jednak, że jest to duży problem, bo trzeba pozmieniać rezerwację, zastanowić się jak przenieść środki, które zostały już zatwierdzone na zaplanowaną wcześniej akcję. Bez dwóch zdań takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Tym bardziej że Arena Lodowa jest jedynym takim obiektem w Polsce i ma służyć rozwojowi sportu, a szczególnie łyżwiarstwa. Można mieć jednak wątpliwości, że tak jest. - Znaleźliśmy się w przedziwnej sytuacji, bo mieliśmy mieć przygotowany lód w październiku i to tylko na dziesięć dni. Miały odbyć się kwalifikacje do Pucharu Świata i mistrzostwa Polski. To wszystko było dogadane. Nagle otrzymaliśmy informację, że zarząd spółki Tomaszowskie Centrum Sportu, podjął decyzję, że nie będzie mroził lodu w październiku. To komplikuje nam sytuację szkoleniową. Wcześniej mieliśmy być na zgrupowaniu w Inzell, skąd mieliśmy wrócić do Polski 15 października, by pojawić się na lodzie w Tomaszowie Mazowieckim pięć dni później. Miały być treningi i wspomniane zawody. Przede wszystkim z kolei miała być ciągłość lodu przed wyjazdem na zawody Pucharu Świata. Teraz mamy taką sytuację, że będziemy musieli zostać dłużej w Inzell. Aż do 26 października. Po powrocie z kolei zostaniemy prawie tydzień bez lodu, a kilka dni później będziemy mieli zawody Pucharu Świata. Jestem trenerem kadry i dla mnie to jest amatorszczyzna. Nie tak to powinno wyglądać - grzmiał Abratkiewicz.Trener kadry zauważył też dwie ciekawe rzeczy. Pierwsza to fakt, że będziemy się musieli posiłkować niemieckim torem, choć mamy swój w kraju, a druga to koszty, które - jak stwierdził - mogą być mniejsze nawet w przypadku treningu w Inzell niż w kraju. Hala - jak zapewniał Derks - jest mrożona średnio sześć miesięcy w roku. Takie też było założenie. W tym roku lód był w lipcu. Temperatury na zewnątrz były wysokie, ale było też spore obłożenie. - Warunki mieli naprawdę znakomite - cieszył się prezes spółki. - Byłem prezesem PZŁS i wiem doskonale, że lód jest potrzebny w takim okresie jak październik. I nie jestem temu przeciwny. Sam mam klub łyżwiarski KS Arena Tomaszów Mazowiecki i doskonale wiem, z czym się zmagamy. W tym wypadku jednak górę wzięła ekonomia - powiedział Derks. Abratkiewicz potwierdził, że latem w Tomaszowie Mazowieckim trenowało wiele klubów z całej Polski. Dla niego jednak niezrozumiałe jest, że w Polsce w krytej hali nie ma lodu od października do marca. Ten pojawi się dopiero pod koniec listopada. - W dniach 8-10 grudnia mamy u siebie Puchar Świata w łyżwiarstwie szybkim, dlatego tor będzie zamrożony od końca listopada i od tego czasu będzie już do wiosny. Zaczną się wówczas ślizgami, na którym - nie ukrywam - udaje nam się zarobić. Na nich mamy największy pieniądz. Jak zatem widać, nie sport wyczynowy jest dla nas dochodowy, a rekreacja. Tak to działa - mówił szczerze prezes Tomaszowskiego Centrum Sportu. - W tej hali, która nazywa się Areną Lodową, dzieje się wiele od strony sportowej. Nawet mają być w niej podobno gokarty. Tyle że nie ma lodu. Może trzeba zatem zmienić nazwę na Arena Ludowa. Obawiam się, że skoro teraz są takie problemy, to kiedy w Zakopanem powstanie kolejna hala lodowa, wówczas w Tomaszowie Mazowieckim w ogóle nie będzie łyżwiarstwa. Tyle lat słyszeliśmy, że nie mamy hali, że zawodnicy nie mają się gdzie rozwijać, bo tory odkryte ze względu na coraz słabsze zimy są późno zamrażane. Teraz mamy halę, ale ona nie jest mrożona. Coś w tej sprawie powinno zrobić ministerstwo sportu - nie odpuszczał trener polskiej kadry. Zagrożone były mistrzostwa Polski. Udało się jednak znaleźć rozwiązanie Do tej pory było tak, że na działaniach PZŁS korzystały też kluby. Tomaszowskie Centrum Sportu umawiało się ze związkiem na mrożenie lodu. Koszty pokrywał PZŁS, ale dzięki temu trenowały też kluby, korzystając z faktu, że tor jest czynny. - Gdyby to był obiekt prywatny, to w porządku. Ktoś może nie chcieć sobie zrobić lodowiska. Tyle że to nie jest obiekt prywatny. Czy ktoś sobie nie przekalkulował, że takie obiekty nie zarabiają na siebie na świecie? Są dotacje na Telewizję Polską, na Koła Gospodyń Wiejskich. Tam idą ogromne miliony, a tymczasem nie ma środków na utrzymanie jedynego obiektu w Polsce? Nie wierzę. PZŁS nie jest jedynym, który ma utrzymywać ten tor. Nie może być tak, że jak my nie zapłacimy, to nie będzie lodu. W Niemczech nie interesują nas koszty mrożenia, wentylacji i inne pierdoły. Po prostu płacimy za wejście na lód. Tymczasem w Tomaszowie Mazowieckim musimy płacić ciężkie miliony za to, by w ogóle był lód. Ktoś powie, że kiedyś mieliśmy gorsze warunki i jakoś się dało radę trenować. Tyle że kiedyś były inne czasy. Ja też trenowałem w innych czasach i innych warunkach, ale ten sport bardzo się zmienił. Idzie do przodu i liczą się w nim detale. Tymczasem my mamy problem z podstawą. Dzięki temu obiektowi jest szansa na odbicie się łyżwiarstwa. I to nastąpi. Tyle że nie może on być zamykany - mówił Abratkiewicz. Pierwotnie, w związku z brakiem mrożenia toru w październiku, pojawił się problem z terminem mistrzostw Polski. Zanosiło się na to, że mogą się odbyć poza granicami kraju. Do tego jednak nie dojdzie. - Mistrzostwa Polski odbędą się po raz kolejny w naszej hali tuż przed świętami Bożego Narodzenia (21-23 grudnia). Będą wówczas równe warunki, bo do tego czasu z lodu każdy skorzysta. Prawda jest taka, że pierwotny termin mistrzostw Polski, czyli koniec października powodował, że w zawodach ścigała się tylko kadra, a reszta zawodników miała za sobą pierwszą albo drugą wizytą na lodzie i wyraźnie odstawała - przyznał Derks. Hala w Zakopanem rozwiąże problemy Niebawem będzie o wiele łatwiej. Przynajmniej dla kadry. W Zakopanem trwa bowiem budowa drugiej w naszym kraju hali lodowej, która będzie najwyżej położonym obiektem tego typu w Europie. - Jeśli będzie hala w Zakopanem, to mam świadomość, że ona zabezpieczy wszystkie terminy, włącznie z latem, jesienią i późną wiosną. Tam się nie będą liczyli z kosztami. Ja jestem zdany z kolei na to, co zarobię i co ewentualnie dołoży mi miasto, a samorządy są takie, jakie są. Do tej pory PZŁS wynajmował lód, a dzięki temu kluby trenowały za darmo. W Zakopanem już tak nie będzie, bo związek będzie miał za darmo lód, a za to kluby będą musiały płacić. Nie będzie ich stać na treningi w tamtej hali, co będzie problemem dla klubów, a średnio licząc, stawka za jedną osobę za jeden trening wynosi w tej chwili 100 zł - zakończył prezes Tomaszowskiego Centrum Sportu. Olimpijka została mamą: "Gdybym się spasła w ciąży, potem byłoby trudniej"