Szczerze mówiąc, to co robią Linda Weiszewski i Klaudia Adamek, nie miało jeszcze miejsca w historii polskich bobslejów. Oczywiście zdarzało się, że nasze załogi - tylko i wyłącznie męskie - wjeżdżały do "10" Pucharu Świata, ale nigdy nie robiły tego tak regularnie, jak Polki. To, czego jesteśmy świadkami, to splot wielu rzeczy, które składają się na niewątpliwy sukces polskich bobsleistek. Przede wszystkim Weiszewski zyskała doskonałą rozpychającą w postaci Adamek. Potężne kłopoty organizatorów przed igrzyskami. Najpierw skoki, a teraz to, kolejne dyscypliny zagrożone Czegoś takiego nie było jeszcze w historii polskich bobslei Do tego Polski Związek Bobslei i Skeletonu zatrudnił prawdziwego fachowca, jakim jest Dawid Kupczyk, który sam jeździł przez wiele lat, startując pięciokrotnie w zimowych igrzyskach olimpijskich. Polki dysponują też możliwe najlepszym sprzętem, na jaki w tej chwili stać nasz związek. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że to jest praca, która trwa od pół roku, a tak naprawdę ledwie kilkanaście tygodni, bo dopiero w październiku ta dwójka miała pierwsze ślizgi na lodzie. Weiszewski ma już doświadczenie w bobslejach. Dla Adamek to pierwszy sezon startów. W 2021 roku była ona na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, startując w sztafecie 4x100 metrów. 25-latka ma na koncie medale World Athletics Relays, czyli nieoficjalnych mistrzostw świata sztafet, mistrzostw Europy juniorów młodszych, a także Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy. Teraz chce zostać pierwszym polskim sportowcem, który wystąpił zarówno w letnich, jak i zimowych igrzyskach olimpijskich. - Linda potrzebuje czasu, choć miała już przejeżdżone dwa sezony. Profesjonalnie i według pewnego planu zaczęła trenować dopiero w ubiegłym roku. Pracujemy ze sobą od lipca, ale na torze jesteśmy dopiero od końca października. Wciąż zatem się uczy. Jeszcze ma wiele do poprawy - przyznał trener naszej kadry. Medal mistrzostw świata albo igrzysk? "Czemu nie" Weiszewski i Adamek miały w Innsbrucku czwarty czas startu w całej stawce. To już absolutny top. Pierwszą część toru przejeżdżały jeszcze całkiem dobrze i na dużej prędkości, ale potem brakowało stabilności. - Tu pokutuje jeszcze brak objeżdżenia i doświadczenia. Linda, wchodząc w wiraż, musi w każdym momencie wiedzieć, co powinna zmienić. Tego jeszcze nie potrafi, ale ma dobre odruchy i czucie. Coś może z tego być. W Innsbrucku jechała bardzo dobrze w pierwszej części toru, dopiero zaczynała tracić na kreislu, czyli dłuższym wirażu. Tam nie potrafiła utrzymać prędkości. Miała w tym miejscu jedne z niższych prędkości. Dzięki startowi dziewczyny dojechały jednak na historycznej pozycji. Linda jest najmniej doświadczona w stawce. W ubiegłym sezonie miała tyle ślizgów, co teraz w okresie przygotowań. I to robi różnicę. Szkolenie musi mieć pewien plan. Do tego nie była ona jeszcze fizycznie przygotowana do takich obciążeń - analizował Kupczyk. To, że Polki już na stałe meldują się w światowej czołówce, jest znakomitym prognostykiem. Od razu rodzi się zatem w głowie sensacyjne pytanie, czy będzie je stać niebawem na walkę o medale? Obecnie podium wydaje się poza zasięgiem, ale już walka o piąte miejsce wcale nie jest nierealna. W Innsbrucku do TOP 5 zabrakło 0,08 sek. - Tak regularnych miejsce w "10" jeszcze nie było w historii polskich bobslei. Ja, kiedy jeszcze jeździłem, czy Mateusz Luty mieliśmy pewne strzały, ale to często zależało od warunków losowych na torze. One robią to już bardzo regularnie i to jest bardzo optymistyczne, a przecież brak im jeszcze regularności w ślizgach - dodał. Polska dysponuje obecnie najlepszym dostępnym sprzętem z Łotwy. Technologicznie odjechali jednak Niemcy, a od zeszłego roku także Amerykanie, który dysponują nowym BMW. - Ci ostatni robią kosmiczne wyniki i to nawet, jeśli słabo wystartują. Potrafią to nadrobić na torze. Nie mamy dostępu do niemieckiej technologii, ale cały czas udoskonalam bobslej nowymi materiałami, a do tego optymalizuję sprzęt pod dany tor. Już na tych dwójkach coś się znam i nie mamy większego problemu z dostosowaniem sprzętu. Dzięki temu doskakujemy do tej światowej czołówki, ale potrzebujemy równych i dobrych ślizgów. Jeśli to będzie, to nasze dziewczyny powalczą o najwyższe miejsca - przyznał trener kadry. Weiszewski startuje też w monobobach, ale tam nie wiedzie się jej tak dobrze, jak w dwójkach. - Ona ma małą wagę, musi dociążać bobsleja, więc starty nie są też tak szybkie. Automatycznie traci już od początku. Do tego monoboby są dla mnie nowinką techniczną. Nigdy się nimi nie zajmowałem i uczę się tego, jak dopasować sprzęt. Wydaje się, że idzie to w dobrym kierunku - zakończył Kupczyk. Warto dodać, że polskie bobsleje nie mają warunków w Polsce do treningu tego sportu. Nie ma bowiem w naszym kraju toru lodowego, a plany jego budowy wciąż się przeciągają. W Polsce jest jedynie dostępna ścieżka do startu latem.