Kliknij, aby przeczytać relację z drugiego półfinału: Ciarko PBS Bank Sanok - JKH GKS Jastrzębie 4-3 Pomyśleć, że jeszcze dwa tygodnie temu Unia wygrała w Krakowie 7-3. Wówczas była o klasę lepsza, szybsza, imponowała składnymi akcjami. Ale "Pasy" wymazały z pamięci tamtą wpadkę. Dowiodły, że play-off to zupełnie inny rozdział, w którym to co było, nie ma żadnego znaczenia. Strzał po lodzie Łukasza Rutkowskiego i gol zdobyty na raty przez Damiana Słabonia w przewadze liczebnej (w boksie kar Petr Tabaczek) dały gospodarzom dwubramkowe prowadzenie po I tercji. Przy trafieniu na 2-0 nie popisał się Patryk Noworyta, który nie dość, że nie wystrzelił krążka, to jeszcze pozwolił na dwa strzały środkowemu napastnikowi Cracovii i reprezentacji Polski. Mistrzowie Polski sprawiali lepsze wrażenie, byli agresywniejsi, a determinacja w play-offie ma kluczowe znaczenie. Obserwując Aksam/Unię momentami można było odnieść wrażenie, że podopieczni Charlesa Franzena w podświadomości mają zakodowane: "My już zrobiliśmy swoje, awansowaliśmy do czwórki". Dopiero w ostatnich dwóch minutach Unia zagrała na sto procent! Trzeci gol dla "Pasów" wisiał w powietrzu, ale Rafał Martynowski trafił w poprzeczkę, a Leszek Laszkiewicz minimalnie pudłował, bądź trafiał w Przemysława Witka. W końcówce II tercji zmęczony, nadmiernie eksploatowany "Laszka" złapał karę. Przewaga Unii niekoniecznie musiała oznaczać zagrożenie bramkowe dla Rafała Radziszewskiego. Przecież chwilę wcześniej oświęcimianie przez sto sekund dali pokaz, jak nie należy grać w podwójnej przewadze. Oddali jeden niegroźny strzał i tylko przez kilkanaście sekund zamykali "Pasy". Poza tym było drżenie rąk i nadmierne kombinacje. Wydawało się, że w okresie gry pięciu na czterech Tomasz Połącarz również zbyt długo zwleka z rozegraniem krążka, ale wypatrzył za bramką Lukasza Rzihę, ten natychmiast oddał przed bramkę do Petra Tabaczka i po strzale bez przyjęcia "guma" zatrzepotała w siatce. Wpadła tam między parkanami "Radzika". Na 27 sekund przed końcem II tercji emocje odżyły na nowo. W trzeciej tercji najlepiej pod bramką gości radził sobie czwarty atak "Pasów", w drugiej części gry nie wychodził ani na przewagi, ani na osłabienia, więc był stosunkowo świeży. I to zawodnicy tej formacji zapewnili ekipie Rudolfa Rohaczka komfortowe dwubramkowe prowadzenie. Aron Chmielewski trafił w poprzeczkę, a Sebastian Biela strzałem po lodzie dobił do siatki wykorzystując nienajlepszą interwencję Przemysława Witka, któremu nie wiadomo w jaki sposób "guma" pod rakiem wpadła do siatki. Trener Franzen już na dwie minuty przed końcem wycofał bramkarza. Okazało się, że z nożem na gardle w sześciu na pięciu Unia jest groźniejsza, niż w II tercji w pięciu na trzech! Szybko udało się jej zdobyć kontaktowego gola - Marcin Jaros pokonał zasłoniętego Radziszewskiego, ale na wyrównanie zabrakło czasu. Trener Aksam Unii odmówił przyjścia na konferencję prasową w geście protestu, gdyż - jak stwierdził - czuje się oszukany. Comarch/Cracovia - Aksam/Unia Oświęcim 3-2 (2-0, 0-1, 1-1) 1-0 Rutkowski (10:02 Wajda), 2-0 Słaboń (18:45 Laszkiewicz, Sarnik w przewadze), 2-1 Tabaczek (39:33 Rziha, Połącarz w przewadze), 3-1 Biela (52:15 Chmielewski), 3-2 Jaros (58:43 Łopuski). Cracovia: Radziszewski - Wajda, Besch; Sarnik, Słaboń, L. Laszkiewicz - Prokop, Immonen, Kostuch, Dvorzak, Martynowski - A. Kowalówka, Witowski; Sucharski, Rutkowski, Piotrowski - Kosidło, Biela, Chmielewski. Unia: Witek - Piekarski, Noworyta, Łopuski, Prochazka, Stachura - Gabryś, Kasperczyk; Jakubik, S. Kowalówka, Wojtarowicz - Urbańczyk, Połącarz; Rziha, Tabaczek, Krajczi - Modrzejewski, Jaros, Valusiak. Sędziował: 10 oraz 14 minut. Widzów: 1800. Stan rywalizacji play-off do czterech zwycięstw 1-0. Kolejny mecz we wtorek, 21 lutego w Oświęcimiu. Michał Białoński, Kraków