Jak na razie świetnie układają się tegoroczne zmagania dla zawodników z kraju nad Wisłą. Zanim karuzela Pucharu Świata przeniosła się do Calgary, we wcześniejszych zawodach aż czterokrotnie "Biało-Czerwoni" pojawili się na podium. Za oceanem sztab szkoleniowy liczył na kolejne sukcesy, dlatego do odległej Kanady wybrano się z ogromnym optymizmem. "Roland przejął zespół w trudnym momencie, bo w połowie cyklu olimpijskiego. Pierwsze efekty jego pracy pokazują, że przygotowania idą w dobrą stronę. Zawodnicy chwalą sobie metody treningowe i współpracę z trenerem, dlatego z optymizmem patrzymy na dalszą część sezonu" - mówił o Rolandzie Cieślaku Konrad Niedźwiedzki na łamach "pzls.pl". "W Azji miałem trochę problemów zdrowotnych, zapominam o tym, co było. Mam nadzieję, że teraz będę szedł wyłącznie do przodu z wynikami. Przyjeżdżam tutaj od lat i czuję się jak w domu. Lubię jeździć w Calgary, zobaczymy, jakie warunki będą w weekend i co uda się z tego ukręcić. Warunki torowe na treningach jeszcze nie były fantastyczne, ale pewnie im bliżej zawodów, tym ten lód będzie lepiej przygotowany. Czuję się dobrze, ale nie chcę niczego obiecywać" - mówił z kolei Damian Żurek. Trzy polskie podia w Calgary. Nasi rodacy idą jak burza w Pucharze Świata I słowa o poprawie rzeczywiście stały się faktem. Polak błysnął w rywalizacji na 500 metrów. Nie dość, że uplasował się na najniższym stopniu podium, to pobił rekord kraju. Od kilku godzin za sprawą tegoż sportowca wynosi on 34,07. Koledze pozazdrościła Andżelika Wójcik, która osiągnęła jeszcze lepszy wynik. 28-latka na identycznym dystansie z czasem 37,16 uplasowała się tuż za triumfatorką Femke Kok z Holandii i także wróci do ojczyzny z pamiątkowym trofeum. Nasi rodacy popis dali także w drużynowym współzawodnictwie. W sprincie "Biało-Czerwone" (Kaja Ziomek-Nogal, Andżelika Wójcik, Karolina Bosiek) wywalczyły srebrne krążki, uznając jedynie wyższość gospodyń. Świetny rezultat dał im prowadzenie w klasyfikacji generalnej całego cyklu. Panowie (Marek Kania, Piotr Michalski i Damian Żurek) nie chcieli być gorsi i także zaliczyli wizytę na podium. Zajęli jednak ten najniższy stopień. W obecnie trwającym sezonie Polacy mają już na koncie aż osiem medali, a czeka ich jeszcze kilka przystanków. Pod koniec stycznia czołowi panczeniści globu wybiorą się do Milwaukee. Następnie wielkie święto czeka fanów w kraju nad Wisłą, bo zawody w dniach 21-23 lutego zaplanowano w Tomaszowie Mazowieckim. Na zakończenie cyklu Damiana Żurka i spółkę czeka podróż do Heerenveen.