Przed naszymi snowboardzistami jeszcze dwa dni startów. We wtorek wystąpią w slalomie równoległym, a w środę w rywalizacji drużyn w slalomie równoległym. I wcale nie są bez szans na kolejne sukcesy. Puchar Świata w snowboardzie zawita do Polski? FIS już pytała Snowboard. Polacy zaskoczyli trenera. "Odwalili niezły numer" Udało się już ochłonąć po niedzielnych sukcesach pana kadrowiczów? - Tak, choć chyba jeszcze trochę nie dochodzi do mnie to, co się stało w niedzielę w Bakuriani. Odwalili niezły numer. Zgarnąć dwa medale MŚ jednego dnia to jest rzeczywiście wielki wyczyn. Z drugiej strony zarówno Oskar, jak i Ola byli kandydatami do medali w tej konkurencji? - W pełni zasłużyli sobie na te medale. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się dwóch medali. Byłbym jednak głupi, gdybym mówił, że nie liczyłem na medal po tych ostatnich wynikach. Nie sądziłem, że uda się dwukrotnie stanąć na podium. Radość jest wielka. Chyba tym większa, że zawody rozgrywano w szalenie trudnych warunkach. Trasa była dziurawa i mocno zalodzona, a do tego był silny wiatr. Mocno na takie warunki narzekają Austriacy, którzy też zgarnęli dwa medale. - Rzeczywiście nie było łatwo. Zwłaszcza czerwona trasa była dużo gorsza. Trudno powiedzieć, czy to była wina Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, czy organizatorów. Ci ostatni naprawdę bardzo się starają. Na odprawie wyjaśnili nam, skąd wzięły się problemy. Mieli kłopoty organizacyjne, a do tego borykali się z brakiem śniegu. Przygotowywali go dopiero na ostatnią chwilę. Narzekają zazwyczaj ci, który start nie wyjdzie. Sam zresztą często się na tym łapałem i gorsze występy zrzucałem na warunki. Prawda jest taka, że trzeba walczyć na takiej trasie, jaką się ma. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Bojkot imprezy z powodu warunków też nie miałby sensu i nie sądzę, by wszystkie kraje mówiły w tym wypadku jednym głosem. Przecież wszyscy czekali na te mistrzostwa świata, bo to jest główna impreza sezonu. Nasi snowboardziści dostali to, czego chciał trener Być może nie byłoby tych sukcesów, gdyby nie zdecydował się pan na sprowadzenie słoweńskiego trenera Izidora Sustersicia i słoweńskiego serwismena Tadeja Trdiny. Ich przyjście dodało jakości? Sam pan nie byłby w stanie osiągnąć z naszymi kadrowiczami takich sukcesów? - Do osiągania sukcesów potrzebny jest solidny sztab i teraz w końcu go mamy. Teraz wszyscy podkreślają to, jak ważne było przyjście Słoweńców. Gdybym powiedział, że bez nich nie dałbym rady, to wyszłoby na to, że jestem niepotrzebny. Z drugiej strony przez kilka lat ciągnąłem to wraz z innym sztabem. Tyle że wtedy dużo więcej rzeczy było na mojej głowie. Teraz mam większe możliwości, jeśli chodzi o organizację. Mam też więcej czasu na śledzenie tego, co się dzieje w czasie zawodów. Dzięki temu mogę udzielać zawodnikom wskazówki. Wcześniej nie był pan w stanie tego robić? - Było o wiele trudniej, bo sam smarowałem deski. Teraz mamy serwismena i zajęcie się sprzętem jest już na jego głowie. Tego potrzebowaliśmy. Wcześniej w czasie zawodów biegałem od stolika serwisowego do zawodników. Tak naprawdę zawody mogłem obejrzeć dopiero po... zawodach. Widziałem wprawdzie, co się działo i starałem się przekazywać uwagi, ale tak naprawdę wszystko odtwarzałem sobie dopiero po tym, jak skończyła się rywalizacja. Teraz mam czas na to, by działać na bieżąco i pomagać w newralgicznych momentach. Dzięki tym wszystkim zmianom mogę też się skupić na lepszych jakościowo treningach. Polacy przed szansą na kolejne medale MŚ Za wami jedna konkurencja, ale we wtorek będzie walka w slalomie równoległym, w którym również nasi snowboardziści nie są bez szans. W środę z kolei rywalizacja drużynowa w slalomie równoległym. I tu ostrzymy sobie apetyty na występ Oskara z Olą. - Przed nami rzeczywiście są kolejne szanse na medale. Slalom równoległy wprawdzie nie idzie do końca po naszej myśli w Pucharach Świata. Nie jest też tak, że nasi zawodnicy nie potrafią go jeździć. Może po prostu brakowało nam w nim trochę szczęścia, koncentracji, a może kilku treningów. Liczę jednak na to, że w Bakuriani pokażemy się z bardzo dobrej strony. Ola naprawdę lubi ten slalom, a Oskar był ostatnio w Bansko czwarty w Pucharze Świata. Szanse zatem są. Mam też nadzieję, że z dobrej strony pokażą się pozostali nasi zawodnicy, bo stać ich na to. Mam nadzieję, że jeszcze damy radę zadowolić kibiców (śmiech). Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport