Joanna Kil swoją przygodę ze sportami zimowymi zaczęła w wieku 10 lat. Zaledwie cztery lata później zaliczyła debiut w zawodach skoków narciarskich organizowanych przez Międzynarodową Federację Narciarską. Wzięła wtedy udział w czterech konkursach rangi FIS Cup w Rasnovie. Polka dwukrotnie znalazła się w czołowej dziesiątce, pozostałe konkursy zakończyła natomiast na dwunastym miejscu. W kolejnych latach młoda sportsmenka wielokrotnie reprezentowała nasz kraj nie tylko w zawodach najniższej rangi, ale także podczas konkursów Pucharu Kontynentalnego. Kil postanowiła jednak nie ograniczać się do jednej dyscypliny i kilka lat później zdecydowała się porzucić skoki narciarskie na rzecz kombinacji norweskiej. Od tej pory 22-latka reprezentuje Polskę właśnie jako kombinatorka norweska. Thomas Thurnbichler prywatnie. Co wiadomo o życiu i rodzinie trenera polskich skoczków? Joanna Kil o zmianie dyscypliny. "Trzeba stawiać sobie wysoko poprzeczkę" Amanda Gawron, Interia: Jak wyglądały Twoje początki z kombinacją norweską? Czy jeśli miałabyś wybrać, wolałabyś skupić się w pełni właśnie na tej dyscyplinie, czy jednak zdecydowałabyś się na powrót do skoków narciarskich? Joanna Kil: Trzy lata temu zakończyłam swoją przygodę ze skokami narciarskimi. Dużo wtedy biegałam na nartach i startowałam w zawodach biegowych. Później startowałam także jako kombinatorka norweska. Zaczęłam od Mistrzostw Świata Juniorów i Pucharu Kontynentalnego, były to można powiedzieć początku tej dyscypliny u kobiet. Od tamtego czasu poziom rywalizacji wśród kombinatorek norweskich znacznie się rozwinął. Wprowadzony został Puchar Świata i Mistrzostwa Świata Seniorów, co pozwoliło rozwinąć dyscyplinę. Ja osobiście cieszę się, że poziom cały czas rośnie. To właśnie w kombinacji norweskiej upatruje swoje szanse. Godzenie dwóch różnych dyscyplin jest wymagające, ale dobrze jest stawiać sobie wysoko poprzeczkę. Wiele razy zdarzało się, że kombinatorzy norwescy korzystali z okazji i wielokrotnie startowali w konkursach skoków narciarskich. Tak było m.in. w przypadku Szczepana Kupczaka, który w styczniu 2020 roku wystartował w Zakopanem podczas konkursów FIS Cup. Czy planowałaś może wziąć udział w Mistrzostwach Polski w skokach narciarskich? - Nie mieliśmy z trenerem w planach startu w Wiśle. Chwile przed planowanymi Mistrzostwami Polski wróciłam z Ramsau. Rywalizacja kobiet finalnie została odwołana. Według Polskiego Związku Narciarskiego zbyt mała liczba zawodniczek zgłosiła chęć do wzięcia udziału w zawodach. Czy Twoim zdaniem o odwołaniu Mistrzostw Polski w skokach narciarskich kobiet rzeczywiście zdecydowała liczba zgłoszonych zawodniczek? Dlaczego według Ciebie tak wiele zawodniczek nie zdecydowało się na udział w imprezie? - Z tego co wiem, w regulaminie PZN podane jest, że konkurencja może się odbyć przy minimalnej liczbie zawodników, bodajże 5/6. Szczerze mówiąc, o odwołaniu zawodów dowiedziałam się z mediów. Ciężko jest mi stwierdzić, czy rzeczywiście zgłoszone były tylko 4 dziewczyny. Wydaję mi się, że działacze w PZN do ostatniej chwili mieli nadzieję, że zgłosi się więcej zawodniczek, dlatego zwlekali z podjęciem decyzji o odwołaniu. Jeśli chodzi o dziewczyny, zawody miały odbyć się na dużej skoczni. Myślę, że to mocno wpłynęło na ilość skoczkiń, które zdecydowały się na start. Wśród zgłoszonych do zawodów pań z pewnością nie zabrakło dwóch nazwisk, które od jakiegoś czasu regularnie występują w Pucharze Świata kobiet. Mowa oczywiście o Nicole Konderli i Kindze Rajdzie. Jak oceniasz obecną sytuację naszych reprezentantek? Czy są one w stanie rywalizować z pozostałymi zawodniczkami w zawodach najwyższej rangi? - Jestem przekonana, że dziewczyny mogą walczyć nie tylko o pucharowe punkty, ale też o wysokie lokaty. Pokazała to Kinga Rajda dwa lata temu, gdy zawody w Oberstdorfie zakończyła na szóstym miejscu. Nicole Konderla swoją przygodę ze skokami zaczęła stosunkowo niedawno, a już udowodniła, że potrafi skakać na poziomie piętnastki w Pucharze Świata. Jest też przecież Letnią Mistrzynią Polski, a w tym sezonie zdobyła już punkty pucharowe. Joanna Kil w tym sezonie zaliczyła już dwa występy w konkursach kombinacji norweskiej. Polka rozpoczęła sezon od zawodów w Lillehammer, gdzie zajęła kolejno 13. i 7. miejsce. Przed Świętami Bożego Narodzenia 22-latka wystartowała także w konkursach Pucharu Świata w Ramsau. Tam z kolei udało jej się zająć kolejno 19. i 20. miejsce. Kil trenuje pod czujnym okiem trzech trenerów - Grzegorza Sobczyka, Andrzeja Zapotocznego oraz Tomasza Zięby. Polska kombinatorka norweska jest wspomagana przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Piotr Żyła zaskoczył przed Turniejem Czterech Skoczni. "Chcę wygrać"