W tym roku mija 25 lat, odkąd Katarina Witt pojawiła się na okładce "Playboya". Jak się okazało, to był dla magazynu strzał w "10". Opłacało się przez wiele nagabywać Niemkę. Pokusie uległa w 1998 roku. W momencie, kiedy już nie rywalizowała. Nie chciała, by to miało wpływ na jej karierę. Rozłam w Rosji. Podziały coraz wyraźniejsze, słowa legendy mówią wszystko "Chodzili za mną dziesięć lat, dopóki się rozebrałam" - To był właściwy moment. Niektóre dziewczyny wystąpiły w "Playboyu", po to, by pomogło im to w karierze, a ja byłam już u jej końca - przyznała Witt przed laty w jednym z wywiadów. Przez dziesięć lat sukcesywnie odmawiała temu słynnemu na cały świat magazynowi dla panów. W końcu przyjęła ofertę. Na swoich warunkach. I to nie tylko jeśli chodzi o wynagrodzenie. Dostała pełne prawo wyboru fotografa, miejsca i tego, jak mają wyglądać zdjęcia. - Chodzili za mną przez dziesięć lat, dopóki się dla nich nie rozebrałam - śmiała się Witt, która kiedy pozowała, miała 33 lata. Dla wielu osób to był pierwszy raz, kiedy mogli zobaczyć wdzięki Niemki. Ona sama, jeszcze w czasach kiedy startowała, uwielbiała chodzić na plaże nudystów, które były popularne w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Tam rozpoznawało ją sporo osób. Witt do sesji zdjęciowej wybrała hollywoodzkiego fotografa Lance'a Stadlera i ciekawy anturaż. To była plaża na Hawajach. "Playboy" z piękną niemiecką łyżwiarką figurową na okładce trafił na półki w listopadzie 1998 roku. Witt została pierwszą sportsmenką, która patrzyła z okładki tego magazynu. Ten numer stał się drugim na świecie, który został całkowicie wyprzedany. Pierwszym był ten z grudnia z 1953 roku poświęcony Marilyn Monroe. Podobno, kiedy "Playboy" przyszedł z pierwszą propozycją do Witt, to chodziło o sumę 100 tysięcy dolarów. Niemka przyznała, że przez dziesięć lat ta suma urosła znacząco i sięgnęła siedmiocyfrowej sumy. Nie chciała jednak zdradzić, o jaką dokładnie kwotę chodziło. Kim jest Katarina Witt? Katarina Witt urodzona w West-Staaken była jednym z produktów sportu NRD. Jej trenerką była Jutta Mueller, która wiele razy poniżała swoją zawodniczkę. Sama łyżwiarka przyznawała jednak, że znosiła wiele, bo była próżna, ale zarazem ambitna. To doprowadziło ją do dwóch tytułów mistrzyni olimpijskiej - Sarajewo (1984) i Calgary (1988). Była też czterokrotną mistrzynią świata (1984-1985, 1987-1988) i sześciokrotną mistrzynią Europy (1983-1988). Po 1988 roku przeszła zawodowstwo, ale wróciła do amatorskiej rywalizacji w sezonie 1993/1994. Wystąpiła w mistrzostwach Europy i igrzyskach olimpijskich, ale bez powodzenia. Łyżwiarka polskiego pochodzenia przeszła piekło. "Nigdy tego nie zapomnę"