Ostatnie dni roku spędził w rodzinnym Tomaszowie Mazowieckim, gdzie odbywały się mistrzostwa Polski. "Skoro mistrzostwa były na tomaszowskim torze, z którym związanym jestem od 30 lat, a ja mam akurat kilka dni wolnego, nie mogło mnie zabraknać. Zresztą, nie tylko w roli kibica, ale też wziąłem czynny udział w tzw. nocnym maratonie. Razem startowali i zawodowcy, i amatorzy, i jeżdżący na długich, i krótkich łyżwach. Pierwsze pięć okrążeń było dla wszystkich, grupę prowadził prezydent miasta Marcin Witko, a potem rozpoczęło się normalne ściganie. Zwyciężył Roland Cieślak, a ja byłem trzeci" - powiedział PAP 45-letni Abratkiewicz. Z dawnych gwiazd polskiego łyżwiarstwa w maratonie rywalizował też m.in. dwukrotny olimpijczyk Jaromir Radke. Z kolei najlepsi obecnie panczeniści, na czele z mistrzem igrzysk w Soczi Zbigniewem Bródką, tylko jako widzowie mogli przyglądać się ich zmaganiom. Oni walczyli o tytuły mistrzów Polski 2015. "Z pewnością duży plus dla Zbyszka Bródki, który widać, że wraca do normalnej, dobrej dyspozycji. Pokazał to wygrywając w bezpośrednim biegu z Jankiem Szymańskim na 1500 m, a także triumfując na 3000 m, gdzie jednak faworytem był ten drugi. Pozytywnym sygnałem dla kobiecego sprintu była postawa juniorki Kai Ziomek, zwyciężczyni obu biegów na 500 m, dodatkowo z rekordem toru. Cieszy też dobra jazda Natalii Czerwonki, wracającej po wypadku i długiej przerwie" - dodał Abratkiewicz, który od kilku lat pracuje w Rosji. Mistrzostwa tego kraju odbyły się nieco wcześniej w Kołomnie pod Moskwą. Właśnie tam w lutym rozegrane zostaną mistrzostwa świata na dystansach. "Rosjanie nie oczekują cudów, ale kiedy mistrzostwa świata odbywają się u nich, wymagania rosną. Wcześniej, bo już na początku stycznia, mamy mistrzostwa Europy w Mińsku. Z moich zawodniczek wystąpią Natalia Woronina, Olga Graf i juniorka Elizawieta Kazelina. Te dwie pierwsze do ostatniego biegu +cięły się+ podczas wielobojowych mistrzostw Rosji i ostatecznie lepsza okazała się Natalia. Na ME specjalnie się nie nastawiamy, gdyż np. Woronina nie jest typową wieloboistką, a jeszcze nie mieliśmy zbyt wiele czasu popracować nad jej sprintem" - przyznał szkoleniowiec. Abratkiewicz chwali sobie pracę w Rosji, choć czasem ma też powody do niezadowolenia, zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia. "Po raz kolejny w tym czasie byłem w Rosji, a wiadomo, że ze względów religijnych te święta są tam dopiero na początku stycznia. Dlatego 24, 25 i 26 grudnia spędzany w Kołomnie czy w Soczi jest normalnym dniem pracy. A o tym, że w Polsce mamy najważniejsze dni w roku, przypominają życzenia od rodziny i znajomych. W Rosji o świętach przypominają poubierane choinki i przygotowania do Nowego Roku" - dodał. Rok 2016 Abratkiewicz przywita z rodziną w Tomaszowie, gdzie mieszka od 1984 roku, tj. od ósmej klasy szkoły podstawowej. "Marzy mi się wielofunkcyjna hala lodowa w naszym mieście. Prezydentowi Witce, o czym już nie raz można było się przekonać, łyżwiarstwo szybkie nie jest obce, więc liczę, że uda mu się zrealizować tę ważną dla regionu i całego kraju inwestycję. Bliskość ośrodka w Spale jest dodatkową korzyścią. W ogóle bardzo podobała mi się oprawa i organizacja mistrzostw Polski w Tomaszowie Maz. Widać, że gospodarze wykonali dobrą pracę i to zawody dużej rangi, nie żadne podwórkowe. Dla mnie panczeny są niezwykle istotne, także dlatego, że z wielkim zapałem trenuje mój 10-letni syn Kacper. Wygrywa rozmaite imprezy na dystansach od 100 do 500 metrów. Córka Laura ma dopiero 3,5 roku, więc na ściganie w jej przypadku jeszcze jest czas" - zakończył trzykrotny uczestnik igrzysk olimpijskich.