Jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji na Jaworzynie Krynickiej, Jan Winkiel, sekretarz generalny w Polskim Związku Narciarskim, mówił w rozmowie z Interia Sport o tym, że organizacyjnie przeprowadzenie zawodów Pucharu Świata w snowboardzie, to wyzwanie, które znacznie bardziej przewyższa przygotowanie do Pucharu Świata w skokach narciarskich. A kiedy jeszcze na przeszkodzie staje aura, to wydawało się, że jest to zadanie z tych, których nie da się wykonać. Od wielu tygodni w okolicach Krynicy-Zdroju panowały iście wiosenne warunki. Był chyba tylko jeden dzień z mrozem. To wszystko stawiało pod znakiem zapytania przeprowadzenie zawodów PŚ w snowboardzie. Niewiarygodna historia w Krynicy-Zdroju. Walczyła o sukces ze złamaną ręką Organizatorzy dokonywali cudów. Strach przed wstydem naszego mistrza świata Tak naprawdę, jeszcze na dzień przed rozpoczęciem rywalizacji, nie było wiadomo, czy uda się przygotować szalenie miękką trasę na tyle, by można było w ogóle po niej jeździć. - Wykorzystaliśmy tutaj asystenta technicznego Wiktora Giczewa, który przygotowuje trasy na igrzyskach olimpijskich dla narciarzy alpejskich. Ma zatem ogromną wiedzę. Nikt chyba lepiej na świecie od niego nie potrafi używać i analizować soli na śnieg. Nawet krąży anegdota, że jak okazało się, że jak Wiktor do nas przyjedzie, to oficjele uznali, że zawody na pewno się odbędą - mówił Winkiel. By do zawodów w ogóle doszło, to na trasę wysypano osiem ton soli i chemikaliów. I to pomogło. W sobotę trasa była bardzo dobra, w niedzielę było już gorzej, ale dało się jeździć. - Wszystkim bardzo podobały się zawody w Polsce. Większość tych zawodników nigdy nie była w naszym kraju i zastanawiali się, jak będzie to wszystko wyglądało, ale wracają z dobrymi wspomnieniami. Dla wszystkich miłym zaskoczeniem była organizacja Pucharu Świata w Krynicy-Zdroju. Wszystko było na najwyższym poziomie - doda 27-latek, który w rywalizacji w Polsce był 11. i ósmy. W samych superlatywach o przygotowaniu trasy, ale też o organizacji zawodów w Polsce wypowiadała się Austriaczka Claudia Riegler. To jedna z wielkich gwiazd snowboardu, która liczy sobie już 50 lat. - Dla mnie to była pierwsza wizyta w Polsce i byłam mile zaskoczona organizacją. Wszystko jest na wysokim poziomie, a trasa była znakomicie przygotowana, choć warunki mocno dały się we znaki organizatorom - mówiła Riegler. Adam Małysz: chcieliśmy zrobić te zawody, nawet na siłę. Wielkie brawa dla Polaków Przy tak wysokich temperaturach, panujących od wielu tygodni, mało kto zdecydowałby się na organizację zawodów. W wielu krajach rywalizacja zostałaby odwołana jeszcze na wiele tygodni przed terminem. Polacy zewsząd zbierali pochwały za swoją ofiarność i determinację. - Było wiele pochwał, a na odprawie przed drugimi zawodami, pojawiły się oklaski - cieszył się sternik związku. Wielu, w tym także trener naszej kadry Oskar Bom, podkreślało, że to był jeden z lepiej zorganizowanych Pucharów Świata w snowboardzie w tym sezonie. - Takie Puchary Świata z rozmachem robi też Bułgaria. W Polsce było jednak znakomicie. Kibice dopisali nie tylko na trybunach, ale też na losowaniu numerów. Mimo trudnych warunków organizatorzy stanęli na głowie i znakomicie przygotowali trasę. W niedzielę było nieco trudniej, ale w takich warunkach, jakie były, nic lepiej nie można było zrobić. Wielkie brawa! - powiedział nasz szkoleniowiec. Już są przymiarki do tego, by w Krynicy-Zdroju zorganizować za rok PŚ. W tym były dwa slalomy giganty równoległe, choć Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) naciskała, by były to dwie różne konkurencje w dwa dni. - FIS chciał, by w drugi dzień była rywalizacja drużyn, ale ona nie jest do końca poważnie traktowana przez ekipy. Jeżeli otrzymamy organizację imprezy na przyszły rok, to będę chciał, by znowu były dwa slalomy giganty równoległe, ale jeden gigant i jeden slalom równoległy. Inni snowboardziści też wolą przyjechać na dwa poważne starty - zakończył Bom. Z Krynicy-Zdroju - Tomasz Kalemba, Interia Sport