W trakcie kończącego się sezonu na igelicie Granerud obrał podobną taktykę do Polaków - był praktycznie nieobecny w zawodach Grand Prix, za to wraz z kolegami z reprezentacji spokojnie budował formę na zimę. W letnim konkursie najwyższej rangi wystartował tylko raz w Klingenthal i zajął tam czwarte miejsce. W sobotę Granerud pokazał jednak, że w zbliżającym się nowym sezonie zimowego Pucharu Świata ponownie powinien być bardzo groźny. Obrońca Kryształowej Kuli z poprzedniego cyklu po raz kolejny został mistrzem Norwegii, ale tym razem udało mu się wygrać na Midtstubakken z naprawdę dużą przewagą, jak na normalną skocznię. Granerud prowadził już po pierwszej serii, w której jako jedyny uzyskał aż 101,5 metra, choć skakał z ósmej belki, najniższej spośród wszystkich uczestników konkursu. W drugiej rundzie faworyt skoczył 103 metry. Tym razem jeszcze dalej lądował Marius Lindvik - 104,5 metra - jednak z wyższej belki, w związku z czym to Granerud odniósł bezapelacyjne zwycięstwo. Nad drugim Lindvikiem uzyskał aż 18 punktów przewagi. Brąz, ze stratą już ponad 20 punktów, zdobył Robert Johansson. Aż huczy po słowach Graneruda. Rozpętał burzę przed sezonem Przedziwna sytuacja w zawodach pań Rywalizacja kobiet przyniosła złoto Eirin Marii Kvandal. Konkurs był kuriozalny - zwyciężczyni skakała najpierw z 10., a następnie z 12. belki, podczas gdy druga Anna Odine Stroem z ... 22. i 14., a trzecia Silje Opseth z 22. i 23. Triumfatorka lądowała po kilkanaście metrów bliżej od rywalek, ale dzięki rekompensacie za tak drastycznie skrócony rozbieg i tak wygrała. Dramatyczna diagnoza Adama Małysza. Chodzi o przyszłość skoków