Oskar Kwiatkowski ma już zatem na koncie sześć miejsc na podium Pucharu Świata w startach indywidualnych. Po kwalifikacjach był 13., ale w fazie pucharowej spisywał się znakomicie. W PZN szaleństwo. Ogolili głowy po sukcesie Sukces, który wiele kosztował. "Jestem wywalony z korków" - Słaniam się na nogach. Tak jestem wywalony z korków - mówił Kwiatkowski po zawodach, dając do zrozumienia, że ten start kosztował go wiele sił. - Na stoku były bardzo trudne warunki. Dosypało dużo świeżego śniegu. Dlatego kwalifikacje odbywały się w miękkiej kaszy. Miałem rozjechaną trasę, ale zrobiłem, co byłem w stanie. Wiedziałem jednak, że tory są dosyć równe, dlatego nastawiłem się na walkę w finale - dodał. W 1/8 finału Kwiatkowski pokonał Niemca Stefana Baumeistera. W ćwierćfinale wygrał z Bułgarem Radosławem Jankowem. W półfinale popełnił kilka błędów i przegrał z Sangho Lee z Korei Południowej. W starciu o trzecie miejsce pokonał z kolei Włocha Marka Hofera. - Kluczem w takim warunkach była płynna jazda. Trener zwracał uwagę, żebym w tych dziurach pewnie prowadził deskę. Polak wiceliderem Pucharu Świata Kwiatkowski w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w slalomie gigancie równoległym zajmuje drugie miejsce. Ma 234 pkt. Liderem jest 42-letni Austriak Andreas Prommegger - 285 pkt. Na 22. pozycji sklasyfikowany jest Michał Nowaczyk - 51 pkt., który w czwartek zajął 26. miejsce. - Walka o Kryształową Kulę czy Małą Kryształową Kulę nie była dla mnie celem przed sezonem. Dla mnie najważniejsza była równa jazda. I to mi się udaje. Chciałem się bawić tym, co robię i tak właśnie jest - zakończył nasz snowboardzista, który wyrasta na jednego z poważnych kandydatów do medalu mistrzostw świata, jakie odbędą się w gruzińskim Bakuriani (19 lutego - 5 marca).