Czerwonka już na samym początku rozmowy z PAP przyznała, że miniony sezon był jednym z najdziwniejszych w jej karierze, a wszystko przez pandemię COVID-19 i związane z nią obostrzenia. Nie ukrywała też, że miała chwile załamania. "Był kryzys, kiedy odwołano Puchar Świata i nie było wiadomo, kiedy i czy w ogóle będziemy startować. Ale koniec końców sezon przebiegł bardzo pozytywnie, z dużą dawką nadziei na dobry wynik na igrzyskach. Chodzi nie tylko o same mistrzostwa świata, ale też o wcześniejsze starty w Pucharze Świata i osiągane nawet nie miejsca, ale czasy. Do trzeciego miejsca na 1000 m zabrakło mi zaledwie 0,1 sekundy. Jeszcze nigdy nie było tak dobrze" - powiedziała. Po krótkim odpoczynku i regeneracji na początku kwietnia rozpoczęła przygotowania do kolejnego sezonu. Już wcześniej jeździła na rowerze, a teraz dojdą ćwiczenia na rolkach i siłownia. Pandemia sprawia, że istnieją pewne niewiadome w kalendarzu, ale drużynowa wicemistrzyni igrzysk w Soczi z 2014 roku jest optymistką. "Pod koniec kwietnia mamy zaplanowany obóz, ale nie wiem dokładnie gdzie. Czy uda nam się wyjechać gdzieś za granicę, czy to będzie Polska? Wszystko przez pandemię. Na szczęście mamy świetną bazę w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie będziemy w lipcu na ponad miesiąc mieli tor do dyspozycji. Już ostatnio lód był lepszy niż wcześniej i mam nadzieję, że teraz będzie jeszcze lepszy. To ogromna wygoda mieć taką bazę do dyspozycji" - dodała Czerwonka. Start igrzysk w Pekinie został zaplanowany na 4 lutego. Teoretycznie sportowcy mają więc bardzo dużo czasu, ale jak powiedziała panczenistka, przed nią miesiące bardzo wytężonej pracy. "Przeciętny kibic nie zdaje sobie sprawy, że te 11 miesięcy to praca na najwyższych obrotach. Tu nie ma taryfy ulgowej, bo jeżeli chce się coś osiągnąć na igrzyskach, trzeba wcześniej mocno na to zapracować. Jestem mentalnie nastawiona, że będzie bardzo ciężko. Mam świadomość, że to może być 11 najważniejszych miesięcy w mojej karierze i jestem fizycznie oraz psychicznie gotowa dać z siebie jeszcze więcej niż przez ostatnie lata" - zapowiedziała. Zaraz też Czerwonka wspomniała, że nie obawia się, iż igrzyska zostaną odwołane, a gwarantem tego ma być... letnia olimpiada, którą co prawda przeniesiono z 2020 roku na ten rok, ale już na pewno latem do nich dojdzie. "Sport ruszył. Nie chcę też za dużo o tym myśleć, aby nie nakładać do głowy sobie negatywnych myśli. Jeżeli w Tokio igrzyska mają się odbyć, to w Pekinie tym bardziej. Myślę, że nawet jeżeli coś nie wypali w Japonii, to w Chinach zostanie to poprawione. Można się jedynie zastanawiać, czy będą kibice. Na pewno z nimi byłoby lepiej, ale nie mamy na to wpływu i trzeba będzie się dostosować. Już w tym sezonie startowaliśmy w hali, gdzie zawsze jest 12 tysięcy kibiców, a teraz było pusto i dziwnie, ale się dostosowaliśmy" - skomentowała Czerwonka. Panczenistka od kilku lat prowadzi Akademię Zdrowego Rozwoju Natalii Czerwonki, gdzie szkoli przyszłych następców. Ze względu na igrzyska i wytężoną pracę, przez najbliższe miesiące będzie nieco dalej od tego projektu. "Nie będzie mnie z dzieciakami w tym roku tyle, co wcześniej, ale będę się przyglądać z dystansu ich pracy. Dzieciaki mają zaplanowany obóz w Tomaszowie Maz. i bardzo się z tego cieszę. One wszystkie dają mi dużo dodatkowej siły i pozytywnej energii. Myślę, że są wśród nich przyszli uczestnicy igrzysk olimpijskich, a może nawet medaliści. One zrozumieją, że teraz mam dla nich nieco mniej czasu, ale później to im wynagrodzę" - zapewniła Czerwonka.