Szwajcar pędząc z prędkością przekraczającą 140 kilometrów na godzinę stracił kontrolę nad nartami i runął na stok. Był długo opatrywany przez służby medyczne, a do szpitala został przetransportowany śmigłowcem. Całe zajście wyglądało bardzo groźnie, toteż fani i cały świat sportu z ulgą przyjął informację, że Kryenbuehl w szpitalu był przytomny i potrafił rozpoznać swojego trenera. Mimo wszystko jednak nie obyło się bez obrażeń. doznał m.in. złamania obojczyka, wstrząśnienia mózgu i zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie.- Bez względu na to, jak źle to brzmi, ten sezon mam już za sobą. Nie mam wątpliwości, że w momencie wypadku był przy mnie Anioł Stróż - napisał na swoim instagramowym profilu. TCTego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!