30-letni Frenzel uzyskał 4,3 s przewagi nad Norwegiem Janem Schmidem, a na najniższym stopniu podium stanął Austriak Franz-Josef Rehrl, który do zwycięzcy stracił 8,7 s. Zawodnicy rywalizowali na dużej skoczni, a później mieli do przebiegnięcia 10 km. Zwycięstwo Frenzela można uznać za niespodziankę. Co prawda w przeszłości Niemiec dominował w tej dyscyplinie - zdobył trzy złote medale olimpijskie i wygrał 43 razy zawody Pucharu Świata, ale w trwającym sezonie spisywał się przeciętnie. Tylko dwukrotnie znalazł się w pierwszej trójce zawodów indywidualnych, ale nie udało mu się stanąć na najwyższym stopniu podium. - On jest szalenie waleczny. Jak tylko zwietrzy szansę, po prostu ją "gryzie". To niesamowity sportowiec, chylę czoła - powiedział na antenie telewizji ARD trener niemieckiej kadry Hermann Wienbuch. Zdobyty w piątek szósty złoty medal oznacza, że Frenzel został najbardziej utytułowanym kombinatorem w historii MŚ. Poprzednim rekordzistą był jego rodak Johannes Rydzek, który zajął w Innsbrucku dziewiąte miejsce. Również ma w dorobku sześć złotych medali, ale mniej srebrnych i brązowych. - Próbowałem po prostu podejść do tego pozytywnie, dobrze się bawić, przyjmować wszystko takie, jakim jest. Jestem niesamowicie szczęśliwy, że tak się dla mnie zaczęły te mistrzostwa. To był wspaniały dzień - powiedział zwycięzca. Zaskoczenia triumfem Frenzela nie krył też Weinbuch. - Gdyby ktoś mnie wczoraj spytał, czy taki wynik jest możliwy, spojrzałbym na niego jak na szaleńca - przyznał. Kupczak uzyskał w skoku 124 m, co dało mu ósmą pozycję. Do biegu przystępował ze stratą 53 s do prowadzącego Frenzela. Na trasie nie był w stanie nawiązać do tempa czołówki i ukończył zawody na 25. miejscu, ponad dwie i pół minuty po zwycięzcy. Paweł Słowiok zajął 30. miejsce, Adam Cieślar - 34., a Paweł Twardosz został sklasyfikowany na 49. pozycji. Zawody ukończyło 55 uczestników.