Pochodząca z okolic Bergamo 24-letnia zawodniczka jest wstrząśnięta tym, co dzieje się w jej regionie. W wywiadzie dla "La Repubblica" opowiedziała o trudnych chwilach, jakie obecnie przechodzi jej rodzina. Z powodu pandemii koronawirusa pochowała już babcię, a jej dziadek jest w ciężkim stanie. "Tego słowami nie da się opisać. Pewnie nikt z nas nie przypuszczał, że będzie świadkiem takich sytuacji. Mieliśmy pięć minut, by pożegnać się z babcią. A i tak mieliśmy szczęście, bo niektórzy nie dostają nawet tyle. Czasami o śmierci dowiadują się zbyt późno, gdy zwłok nie ma już nawet w szpitalu" - powiedziała.Także jej dziadek został zarażony koronawirusem i leży w szpitalu. "Jest podłączony do respiratora, ale czuje się już lepiej. Gorączka spadła. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że przed nim jeszcze długa droga" - zaznaczyła.Moioli to jedna z najlepszych na świecie snowboardzistek, specjalizujących się w snowcrossie. Jest mistrzynią olimpijską, czterokrotną medalistką mistrzostw świata, trzykrotną zdobywczynią Kryształowej Kuli - także w tym sezonie."Oczywiście, że się często zastanawiam nad tym, czemu akurat nasz kraj, a w szczególności mój region został tak straszliwie dotknięty pandemią. W okolicach Bergamo znajduje się mnóstwo firm, które swoje towary sprzedają na cały świat. Mamy w pobliżu dwa duże lotniska - Malpensa i Orio al Serio. Przepływ ludzi i towarów jest znacznie większy niż w pozostałych częściach Włoch, ale nigdy nie przypuszczałam, że dojdzie do takiej epidemii. Tego nie dało się przewidzieć" - oceniła.W samym Bergamo liczba zarażonych wynosi ponad 4,5 tys., z tego 580 osób zmarło. Na miejscowym cmentarzu nie ma już miejsc, dlatego zwłoki wywożone są ze szpitali wojskowymi ciężarówkami.Pandemia koronawirusa rozprzestrzeniła się po całym świecie. Zarażonych jest ponad 250 tys. osób, liczba zgonów przekroczyła 10 tys. Epicentrum znajduje się obecnie we Włoszech, gdzie zdiagnozowano ponad 41 tys. chorych.