Przeprowadzenie zawodów sportowych na globalną skalę w dobie pandemii to wyzwanie, z którym trudno poradzić sobie bez perturbacji. Tym razem przekonują się o tym organizatorzy imprezy w Oberstdorfie. Dwunastodniowe mistrzostwa budzą niezdrowe emocje, zanim jeszcze zdążyły się rozpocząć. Co jest tego przyczyną? W ostatniej chwili poinformowano uczestników, a także akredytowanych dziennikarzy, że na miejscu wszyscy będą podlegać obowiązkowi poddania się testom na obecność koronawirusa co drugi dzień. - To masakra, co wymyślili. Wszyscy już mają dosyć tego ciągłego testowania, a tu dokładają jeszcze kolejne. Nie wiem, co chcą udowodnić, bo przecież te testy są robione na bieżąco. To absurdalne. W tym momencie, moim zdaniem, to się zaczyna robić jakiś biznes - mówi w rozmowie z serwisem onet.pl zbulwersowany Adam Małysz, dyrektor PZN, który na rozpoczynających się jutro mistrzostwach pełnił będzie rolę szefa polskiej misji. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Decyzja o obligatoryjnych testach w rytmie dwudniowym oparta jest o wytyczne regionalnego sanepidu. Sęk w tym, że każdy płaci za badania sam. Na przestrzeni kilkunastu dni wygeneruje to dla testowanych olbrzymie koszty. - Skoro mamy robić testy co dwa dni i do tego płacić za nie horrendalne kwoty, może lepiej było odwołać te mistrzostwa skoro mają obawy - komentuje dosadnie Małysz. - Norwegowie się bali, więc odwołali Raw Air. Niemcy nie zdecydowali się na taki krok, ale w ostatniej chwili stawiają wszystkie ekipy, a także dziennikarzy pod ścianą. Jeśli na przeszkodzie nie staną względy sanitarne, polska ekipa spróbuje poprawić lub przynajmniej powtórzyć wynik sprzed dwóch lat. W Seefeld nasi zawodnicy zdobyli wówczas dwa medale - oba w skokach narciarskich. Po złoto sięgnął Dawid Kubacki, a po srebro Kamil Stoch. W sobotę (27.02) przeprowadzony zostanie konkurs indywidualny na skoczni normalnej, w piątek (5.03) - na skoczni dużej. Dzień później odbędzie się rywalizacja drużynowa. UKi