Najbardziej utytułowana niemiecka olimpijka, z dziewięcioma medali, które wywalczyła podczas startów w siedmiu igrzyskach, w mistrzostwach globu 41-krotnie stanęła na podium, w tym sześć razy na najwyższym stopniu. Po nieudanym olimpijskim starcie w Pjongczangu w 2018 roku, gdy zajęła ósme miejsce w wyścigu na 5000 m, zapowiedziała, że... zamierza przygotowywać się do kolejnych igrzysk w Pekinie. Po starcie była tak wściekła, że gdy podeszli do niej kontrolerzy agencji antydopingowej... podarła formularz. Panczenistka, która urodziła się w 1972 roku w Berlinie Wschodnim, mogłaby być mamą większości rywalek, ale mimo dużej różnicy wieku rywalizuje z nimi jak równy z równym. Pierwszy raz na międzynarodowej imprezie zameldowała się w 1988 roku w MŚ juniorów. Została pierwszą kobietą w historii, która zdobyła medale na pięciu kolejnych igrzyskach - od Albertville (1992), przez Lillehammer (1994), Nagano (1998), Salt Lake City (2002) aż do Turynu (2006). Zyskała w Niemczech status gwiazdy, na którym jednak cieniem położyła się sprawa z 2009 roku, gdy przygotowywała się do igrzysk w Vancouver. Została wówczas zawieszona przez Międzynarodową Unię Łyżwiarską (ISU) za rzekomy doping krwi. Na podstawie badań uznano, że ma nieregularny poziom retikulocytu. Od samego początku zaprzeczała i żądała kolejnych analiz. Te nie wykazały już podwyższonego poziomu czerwonych krwinek. Postanowiła się odwołać od kary, ale Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) podtrzymał decyzję. Lekarze wykazali jednak ostatecznie, że to jej organizm sam doprowadza do takich anomalii. Po wydarzeniach z 2009 roku przez wiele lat przechodziła terapię psychologiczną. Nie była w stanie otrząsnąć się po niesłusznych oskarżeniach. Obecnie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka walczy o rehabilitację dobrego imienia.