Olgierd Kwiatkowski, Interia: Ten sezon był bardzo dobry dla waszej pary - piąte miejsce w mistrzostwach Europy w Mińsku, kilka niezłych występów w międzynarodowych zawodach. Czego można spodziewać się po występie na MŚ w Saitamie? Natalia Kaliszek, łyżwiarka figurowa, piąta zawodniczka ostatnich ME w parze z Maksymem Spodyriewem: - Chcemy pokazać, że piąte miejsce na mistrzostwach Europy nie było przypadkowe, że zasłużyliśmy na tę wysoką pozycję. Teraz przybędzie trochę par z USA, z Kanady. To jest absolutna światowa czołówka. Nie chcę więc mówić na jaką pozycję nas stać. Miejsce to skutek uboczny naszego programu, który pojedziemy na lodzie. Najważniejsze więc, to skupić się na dobrych przejazdach. Dotychczasowy najlepszy wynik na MŚ pary Kaliszek-Spodyriew to 14. miejsce dwa lata temu w Helsinkach. Czy stać was na lepszy wynik? - Trudno mówić o konkretnym rezultacie. Z roku na rok różnią się zasady punktacji. Zdobywamy więcej punktów. W tym sezonie mamy więcej elementów do wykonania, co się przekłada na miejsca. Wszystko jest możliwe. Sport to piękna dziedzina życia, daje szansę w każdym momencie, jest nieprzewidywalny. Wiele zależy od dnia, do tego jak wtedy czuje się zawodnik. Będziemy jednak mierzyć w pierwszą dziesiątkę. Taka pozycja jest w naszym zasięgu. Czy w przygotowaniach do Saitamy wprowadziliście jakieś zmiany w waszych tańcach? - Szlifujemy nasz program, a raczej nasza trenerka (Sylwia Nowak-Trębacka - przyp. ok) szuka błędów w każdym elemencie, czasami trochę na siłę. Ale trzeba wszystkie pomyłki wyczyścić, wyrzucić z programu, tak by sędziowie nie mogli znaleźć niczego błędnego. Wiemy, że do perfekcji dużo nam brakuje, musimy ciężko pracować. Występ w Mińsku na ME pewnie bardzo wam pomógł uwierzyć w siebie i sens tego, co robicie? - Czujemy większą motywację, większą siłę do dalszej pracy. Nie czujecie, że można było osiągnąć coś więcej, zająć przynajmniej jedną pozycję wyżej. - Po pierwszym programie, tańcu rytmicznym, byliśmy na czwartym miejscu. To było dla nas cudownym przeżyciem. Ale już wtedy mieliśmy świadomość, że para, która jest za nami - Wiktorija Sinicyna i Nikita Kacałapow - jest o klasę wyższa i powinna być przed nami. Piąte miejsce na tamtą chwilę było realnym odzwierciedleniem naszych możliwości. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego występu. Łatwiej wam teraz pracować. Ministerstwo Sportu i Turystyki włączyło waszą parę do programu Grupy Lotos "Nadzieje olimpijskie". Pani należy również do programu Team 100. - To dla nas cudowna pomoc. Mamy bardzo dużo startów, wiele wyjazdów, potrzebujemy kilku trenerów od różnych dyscyplin i specjalistów z kilku dziedzin. W naszych przygotowaniach korzystamy z różnych obiektów, z wielu przyrządów. Zorganizowanie treningów to w łyżwiarstwie figurowym skomplikowana sprawa, chociażby kwestia rezerwacji lodu. Takie wsparcie ze strony ministerstwa i tak wielkiej firmy jest nie tylko wielkim wsparciem, ale bardzo nas mobilizuje do ciężkiego treningu. A jak sobie radzicie z rezerwacją lodu w Toruniu? Jesteście w konflikcie z hokeistami? - Hokeiści w tym sezonie pokazali dużą klasę, mają bardzo dobre wyniki. Zawsze trudno podzielić się lodem, ale dobrze się dogadujemy. Nie ma problemu, żeby każdy był zadowolony. Mamy też przy tym duże wsparcie z miasta. Do Japonii lecicie trzy dni przed startem. Czy to nie za późno, by dobrze poradzić sobie ze zmianą strefy czasowej? - Wiemy, co znaczy dobry sen, jak wielką rolę odgrywa w regeneracji organizmu. Zmagamy się z tym problemem od dawna, nie pierwszy raz tam wystartujemy i myślę, że sobie poradzimy i tym razem. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski